[03] Blizny




Fandom: Harry Potter
Postacie/pairing: Ginny Weasley i Severus Snape
Rodzaj: miniaturka, one-shot


~
Tak, to dlatego robiłam wszystko, żeby zagłuszyć emocje. Bo one bolą. 
Cate Tiernan


Ginny usiadła na krześle w gabinecie Snape'a i przełknęła ślinę. Ból jaki czuła w ramieniu, brzuchu i nogach był oszałamiający. Cała bluzka przesiąkła jej krwią. Rana na czole również obficie krwawiła, prawie całkowicie zasłaniając jej pole widzenia. Alecto naprawdę nieźle się postarała. Była tak wściekła, że pewnie by ją zabiła, gdyby nie Severus, który upomniał ją, że Czarny Pan nie chce przelewać krwi czystokrwistych czarodziei. Carrow zaśmiała się w odpowiedzi mówiąc, że Weasley jest zdrajcą krwi i że Lord Voldemort sam by ją ukatrupił. Ale zamilkła widząc lodowate spojrzenie Snape'a.

Weasley wiedziała, że ze względu na swoje położenie, powinna nie zadzierać z rodzeństwem Carrow, ale nie umiała inaczej. Nienawidziła ich z całego serca, a kiedy na nich patrzyła, pragnęła zabić ich gołymi rękami.

Słowo okrutni nie określało w pełni całego zła, jakie w nich drzemało. Cieszyli się nieszczęściem innych i uwielbiali torturować. Weasley nie wytrzymała, gdy kazali jej i innym szóstoklasistom użyć Crucio na pierwszorocznych. Wolała już prędzej sama się zabić niż zranić niewinne dziecko.

Niewiele myśląc, rzuciła na Alecto pierwsze zaklęcie, które przyszło jej do głowy, przez co śmierciożerczyni z całej siły poleciała na ścianę. Kiedy wstała, cała trzęsła się ze złości. Walnęła Weasley w twarz i zaczęła bombardować ją klątwami. Neville i Luna próbowali jej pomóc, ale Amycus powstrzymał ich. Przy okazji również nieźle oberwali, ale było to niczym w porównaniu do Ginny, która zwijała się z bólu. Mimo to gryfonka nie rozpłakała się ani nie krzyczała, na co liczyła śmierciożerczyni. Zacisnęła z całej siły wargi, aż do krwi i czekała aż wreszcie to wszystko się skończy.

Kiedy Snape rozkazał jej iść za nim do swojego gabinetu, Weasley miała ochotę napluć mu w twarz. Bolało ją wszystko, każdą pojedyncza cząstka jej ciała. Gdy wreszcie, jakimś cudem, udało jej się stanąć na nogi, aby iść dalej, trzymała się kurczowo każdej rzeczy, którą mijała po drodze.

Dotarła do gabinetu Snape'a tylko dzięki sile swojej determinacji.

Severus lodowatym tonem rozkazał jej usiąść na stojącym przy biurku krześle i wyszedł zostawiając ją zupełnie samą, nie licząc portretów, które krzyczały z przerażenia na widok jej ran. Ginny nie zwróciła jednak na nie uwagi.

Jedyne co czuła, to ból.

Ból, ból, cholerny ból, który pożerał jej ciało od środka.

W pewnym momencie coś ścisnęło ją w sercu i kilka samotnych łez potoczyło się po jej policzkach. Ginny szybko je wytarła. Nie chciała, aby Snape widział, że płakała. Był zdrajcą i jego też nienawidziła. Bardziej niż kiedykolwiek.

Kilka chwil później śmierciożerca wrócił do gabinetu. Postawił na stole kilka słoiczków z maściami i eliksirami, a potem spojrzał na nią lodowatym spojrzeniem.

- Jesteś głupia, Weasley. Aż tak bardzo chcesz zginąć? - zapytał. Ginny zacisnęła ręce w pięści.

- Nawet jeśli, co cię to obchodzi? - odparła wytrzymując jego spojrzenie. Zdawała sobie, że pogrąża się coraz bardziej. Ale nie mogła się powstrzymać, to było silniejsze od niej.

Snape dostrzegł w jej wzroku nienawiść. Głęboką, cholerną nienawiść, która paliła ją od środka. Znał ją doskonale... w końcu przez lata zdążył się do niej przyzwyczaić.

- Masz rację, nic. Jeśli chcesz możesz zdychać, mało mnie to obchodzi, ale nie tutaj. Czarny Pan sam się z tobą rozprawi, tak samo zresztą jak z twoimi przyjaciółmi i ukochanym Potterem - rzucił w jej stronę.

- Nie waż się nawet wymawiać jego imienia. Jesteś podłym zdrajcą. Niczym więcej! - wrzasnęła, wstając. Snape podszedł do niej i złapał ją za ramię.

Ból, jaki ją ogarnął, kiedy zacisnął zimne palce na jej wciąż krwawiącej ranie, był gorsze niż wszystko, co do tej pory doświadczyła. Ale wytrzymała to, myśląc z satysfakcją, że naprawdę go zdenerwowała. Na jego twarzy widziała prawdziwą wściekłość. Snape dopiero po chwili uzmysłowił sobie, co zrobił. Jego palce natychmiast nasiąknęły krwią. Skrzywił się zupełnie tak, jakby Ginny była jakimś cholernym robakiem i wytarł rękę o swoją szatę.

Weasleyówna może i była głupia, ale miała w sobie naprawdę dużo odwagi. Wśród śmierciożerców było wiele osób, które go nienawidziły, ale nawet one nie śmiałyby odezwać się do niego w taki sposób. Czuli przed Snape'em strach i wielki respekt.

Severus pchnął ją ręką z powrotem na fotel i rzucił chusteczkę, aby wytarła twarz, która przez otwartą ranę na czole była cała we krwi. Następnie sam usiadł za biurkiem i przyjrzał jej się tym razem ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.

- Masz szlaban. Na miesiąc. Cztery godziny polerowania i porządkowania mojego gabinetu z pewnością nie sprawią, że w końcu zamkniesz tą swoją niewyparzoną gębę, ale uwierz mi, że ja będę miał niesamowitą satysfakcję.

- Coś jeszcze? - warknęła, patrząc mu hardo w oczy. Jej ręce same zacisnęły się w pięści. Snape skinął głową w stronę kilku słoiczków, które postawił wcześniej na biurku.

- Wypij to - powiedział, ale Weasley pokręciła głową. Następnie wstała i nachyliła się nad biurkiem tak, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.

- Coś panu powiem. Nie wezmę niczego od zdrajcy, nawet jeśli miałabym umrzeć w męczarniach - powiedziała akcentując po kolei każdy z wyrazów. Następnie wróciła na swoje miejsce i zapytała: - To wszystko? - Snape w odpowiedzi wzruszył ramionami.

- Jeśli chcesz przez kolejne dni zwijać się z bólu, to proszę bardzo. Szlaban zaczynasz za trzy dni o osiemnastej. I radzę ci się nie spóźnić - mruknął. Ginny podniosła się i wyszła, utykając na prawą nogę, z wysoko uniesioną głową.

Snape odprowadził ją spojrzeniem w stronę drzwi. Czarne oczy utkwił w jej ognistych włosach. I mimo szczerych chęci, nie mógł przestać myśleć o tej cholernej Weasley przez kolejnych kilka godzin.


* * *


Ginny stawiła się na szlaban dokładnie minutę przed osiemnastą. Snape już na nią najwidoczniej czekał, ponieważ bębnił niecierpliwie długimi palcami o blat stołu. Kiedy ją zobaczył, jego wargi wykrzywiły się w coś w rodzaju złośliwego uśmiechu. Weasley na ten widok zatrzęsła się ze złości, ale nie dała nic po sobie poznać. Bez słowa wzięła do ręki wielkie pudło wypełnione po brzegi papierami i usiadła na krześle na samym końcu sali.

Severus przyglądał jej się, kiedy wyjmowała kartki. Bez trudu zauważył, że jej palce delikatnie drżą, a kiedy wchodziła starała się nie stawać za bardzo na prawą nogę. Wiedział, że wciąż ją wszystko boli i że za wszelką cenę stara się tego nie okazać.

Ginevra Weasley była prawdziwą wojowniczką.

Ale Snape doskonale wiedział, że za tą swoją wojowniczość może w końcu zapłacić życiem. Ginny miała w sobie coś destrukcyjnego, po prostu nie umiała zamknąć gęby na kłódkę. Ale nawet on nie mógł nic zrobić, kiedy Alecto wpadała w szał zabijania, a szczerze mówiąc, była bardzo bliska tego.

Severus pokręcił głową. Mógł zrobić tyle pożytecznych rzeczy zamiast myśleć o niej. Była głupia, że nie wzięła od niego tych eliksirów, ale właściwie nie dziwił jej się za bardzo. Nienawidziła go. I był zdrajcą. On sam pewnie postąpiłby  tak samo na jej miejscu.

Wziął do ręki pióro i zaczął wypełniać coś na kartce papieru. Tymczasem Ginny zajęła się sortowaniem kart z imionami i nazwiskami uczniów. Miała je podzielić na tych, którzy uciekli i którzy wrócili do Hogwartu.

Zbliżał się już koniec jej szlabanu, kiedy Ginny wzięła kolejną kartę do ręki. Uśmiechało się do niej zdjęcie Edwarda Wattsa, trzynastoletniego puchona. Jego zdjęcie było przekreślone z podpisem: półkrwi. Serce stanęło jej na moment, kiedy uświadomiła sobie, że przecież on jest tutaj, w Hogwarcie. Był bratem jej koleżanki, z którą dzieliła dormitorium, Effie. Przez chwilę wpatrywała się w to zdjęcie, nie wiedząc jak to możliwe, że znalazł się w Hogwarcie. Ktoś musiał się pewnie pomylić. Może jego karta gdzieś się zapodziała, kiedy śmierciożercy chodzili od domu do domu chcąc dopilnować, aby czystokrwiści uczniowie wrócili do Hogwartu na nowy rok szkolny, i przez przypadek jego też wzięli za osobę czystej krwi?

Ginny odwróciła lekko głowę, chcąc zobaczyć, co robi Snape. Wydawał się zajęty wypełnianiem jakiegoś pergaminu. Wzięła kartę do ręki i już miała schować ją do kieszeni, kiedy śmierciożerca odezwał się.

- Twój czas minął, wynocha. Jutro dokończysz to sortowanie - mruknął pod nosem. Ginny szybko wsadziła kartę Edwarda głęboko do pudła. Następnie wstała i skierowała się powoli do wyjścia. Ledwie zamknęła za sobą drzwi do gabinetu Snape'a, rzuciła się biegiem przed siebie. Noga wciąż ją bolała, ale to nie miało znaczenia. Musiała znaleźć Edwarda. Wiedziała, że jeśli w Ministerstwie odkryją, że jest on w Hogwarcie, natychmiast wyślą wiadomość. A Alecto nie odpuściłaby sobie okazji do torturowania kogoś, kto nie jest czystej krwi.

W Pokoju Wspólnym, tak jak się spodziewała, znalazła Neville'a i Lunę. Oboje siedzieli w kącie na jednej z kanap, trzymając się za ręce. Na jej widok puścili się niemalże natychmiast i odwrócili zawstydzeni wzrok. Gdyby nie to, co odkryła, Ginny pewnie by się zaśmiała. Z całego serca kibicowała tej dwójce i cieszyła się, że mimo tego wszystkiego, co działo  się wokół, oni odnaleźli drogę do siebie. Ale nie miała teraz na to czasu. Z trudem oparła się o ścianę i powiedziała im o tym, co podejrzewała. 

- W takim razie musimy go znaleźć  - powiedział twardo Neville i razem z Luną skierował się w stronę wyjścia. Oboje w tej samej chwili spojrzeli na Ginny, ale ona tylko kiwnęła głową.

- Idźcie... Dołączę do was później - powiedziała z trudem. Przez chwilę brała kilka głębokich oddechów, zastanawiając się, gdzie może podziewać się Edward. A potem coś zaświtało jej w głowie i natychmiast ruszyła na parter. Po drodze minęła kilku przestraszonych uczniów, którzy jak najszybciej chcieli znaleźć się już w swoich dormitoriach. W tej samej chwili Weasley spostrzegła obraz z namalowanym koszem z owocami. Rozejrzała się wokół, a kiedy upewniła się, że nikogo oprócz niej nie ma na korytarzu, połaskotała gruszkę i złapała za klamkę, która właśnie się pojawiła. Znalazła go na końcu sali, wciśniętego w kąt.

- Edwardzie? - zapytała podchodząc powoli do niego. Chłopak spojrzał na nią przestraszony. Ginny uniosła ręce do góry. - Hej, wszystko w porządku. Jestem tutaj, aby ci pomóc. 

* * *

Następnego dnia, kiedy Weasley pojawiła się w gabinecie Snape'a, nie było go w środku. Pudło z kartami już jednak na nią czekało, więc podeszła szybko do niego i wyciągnęła kartę Edwarda. W tej samej chwili wszedł Snape. Ginny schowała ją szybko do kieszeni szaty i odwróciła się. Severus przyglądał jej się uważnie. Podszedł blisko niej i spojrzał ze zmrużonymi powiekami na biurko.

- Coś nie tak? - zapytała Weasley, patrząc na niego wyzywająco. Snape rzucił jej tylko ciężkie spojrzenie i usiadł przy biurku. Ginny szybko zauważyła, że jakoś dziwnie się zachowuje. Szczerze mówiąc spodziewała się jakichś kąśliwych uwag, zawsze miał ich bardzo dużo w zanadrzu. Ale tego dnia był dziwnie cichy. Jakby na coś czekał... Ginevra pokręciła głową i wróciła do sortowania kart. Prawie kończyła, kiedy zobaczyła twarz Harry'ego na jednej z nich. Coś ścisnęło ją w środku i na chwilę przestała oddychać.

Trzy miesiące.

Tyle czasu minęło odkąd wyruszył na wyprawę z Ronem i Hermioną. A jej zdawało się jakby minęła wieczność. Pamiętała dokładnie ten moment, kiedy uświadomiła sobie, że odszedł, a ona być może już więcej go nie zobaczy. Pierwsze dni były wypełnione jedynie płaczem. Ale w końcu się otrząsnęła i przestała. Bo w głębi serca pogodziła się z tym, że nawet jeśli Harry wróci, nie będą już razem.

Miała już wychodzić, kiedy Snape poderwał się z krzesła i przycisnął ją do ściany.

- Wyjmij to co zabrałaś, dobrze ci radzę - warknął, patrząc na nią z wściekłością. Ginny zacisnęła pięści.

- Nie wiem, o co panu chodzi - powiedziała, ale on wiedział, że kłamie, bo nagle sięgnął do jej kieszeni i ją wyjął. Spojrzał na twarz młodego Wattsa, a potem... A potem wdarł się do jej umysłu. Przez chwilę oglądał, jak rozmawia z krukonem... i wtedy nagle wszystko się zmieniło, a Snape oglądał jej pocałunek z Harrym.

- Jak śmiesz... - wyszeptała, trzęsąc się ze złości, kiedy opuścił jej umysł. Ale on nie zwracał na nią uwagi tylko skierował się w stronę drzwi. Ginny wyciągnęła w jego stronę różdżkę. - Nie pozwolę, abyś go skrzywdził! To dziecko, jest niewinny! - krzyknęła z desperacją. Snape odwrócił się i sprawił, że różdżka wyleciała jej z rąk.

- Jesteś idiotką, Weasley. Gdyby Alecto albo Amycus to odkryli, zabiliby go. Rozumiesz? On nie może tutaj być. Zabiorę go w bezpieczne miejsce, ale musisz go przekonać żeby ze mną poszedł - powiedział powoli. Ginny spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Dlaczego miałbyś... - zaczęła, ale przerwała po chwili. - Obiecasz? Obiecasz, że go nie skrzywdzisz i że zabierzesz go stąd jak najdalej? - zapytała szeptem. Snape kiwnął głową. Rudowłosa spojrzała mu w oczy.

Serce podpowiadało jej, że mówi prawdę.

Snape nie miał wyboru, jak zabrać Ginny ze sobą. Początkowo oczywiście nie chciał o tym słyszeć, ale młody Edward uczepił się jej kurczowo i ani myślał jej puścić i zostać sam na sam ze śmierciożercą.

Przez całą podróż Ginny powtarzała puchonowi, jak mantrę, że wszystko będzie dobrze. W rzeczywistości bała się, tak cholernie bała się, że się myliła.

Ale Snape dotrzymał słowa.


* * *


Kiedy tylko jej szlaban się skończył, Snape zniknął. Ginny zastanawiało to, co robił, kiedy go nie było w zamku. Miała jednak inne rzeczy na głowie niż myślenie o nim. Nie podobało jej się jak Alecto na nią patrzyła. Jakby nie mogła się czegoś doczekać. Przez pierwszych kilka dni starała jej się schodzić z drogi, ale w końcu śmierciożerczyni ją dopadła.

- Myślałaś, że ci się upiecze, co? - zapytała, łapiąc ją za włosy, kiedy szła sama pustym korytarzem. Próbowała wyjąć różdżkę, ale Alecto kopnęła ją mocno, przez co potoczyła się na drugi koniec korytarza, a potem brutalnie pociągnęła Ginny za włosy do sali.

To co było później, Weasley pamiętała, jak przez mgłę. Wszystko przysłonił ból. Tysiące pojedynczych szpilek wbijało się coraz głębiej w jej skórę. A ona nic nie mogła zrobić. Krzyczała z całej siły, modląc się w duchu, aby ktoś przyszedł i jej pomógł. Ale nikt nie nadchodził. Nie było nikogo kto mógłby powstrzymać Carrow. Była tylko ona, rzucająca na nią coraz bardziej boleśniejsze klątwy. W pewnym momencie nachyliła się tuż nad jej uchem.

- Sądziłaś, że możesz tak bezkarnie ze mną zadzierać? - wyszeptała cichym, ociekającym jadem głosem. Mówiła coś jeszcze, ale Ginny nie miała pojęcia co.

W końcu zemdlała.

Gdy się wreszcie obudziła wciąż leżała w klasie, do której zaciągnęła ją Carrow. Nawet najdrobniejszy ruch sprawiał jej ból. Jej całe ręce i ubrania były całe we krwi. Spróbowała wstać, ale była tak wyczerpana... Po chwili zaczęła płakać. Łzy leciały jej po policzkach, a ona nie mogła ich zatrzymać.

Jedyne, co chciała w tej chwili, to umrzeć.

I wtedy go zobaczyła.

Pojawił się znikąd. Poruszał się, jak cień. 

- Zostaw mnie - szepnęła słabym głosem, przełykając z trudem ślinę. Nie chciała żeby na nią patrzył, nie chciała żeby widział jaka jest słaba. Cała drżała, a te cholerne łzy wciąż toczyły się po jej policzkach.

- Pomogę ci, Weasley - odparł cicho i nie zważając na jej protesty, uniósł ją i skierował się w stronę lochów. Ginny spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Dlaczego? - szepnęła. Nie odpowiedział.

Kiedy doszli do jego gabinetu, położył ją delikatnie na łóżku i spojrzał na szafkę z eliksirami.

- Co boli cię najbardziej? - zapytał. Chciał złagodzić jej ból, ale nie wiedział od czego zacząć.

- Wszystko - odpowiedziała po chwili milczenia. - A szczególnie serce.

Patrzył na nią, kiedy spała.

Jej rude włosy rozsypały się na jego poduszce, twarz miała wykrzywioną w grymasie bólu. Snape oczyścił i opatrzył wszystkie rany Weasleyówny. Wlał też w nią kilka eliksirów na uśmierzenie bólu oraz na sen.

Cały czas zastanawiał się dlaczego jej pomaga. Nigdy za nią nie przepadał. Wręcz irytowała go, gdy mijał ją tyle razy korytarzu, a ona śmiała się radośnie z żartów przyjaciół. Poza tym wiedział, że to może zepsuć całą jego grę, ale w tamtej chwili to nie miało znaczenia. Gdyby ktoś zobaczył, że jej pomaga... Alecto z uśmiechem powiadomiłaby o tym Voldemorta.

Narażał dla niej tak wiele.

Więcej niż mogła sobie wyobrazić.

* * * 

Ginny doszła do pełni sił dopiero dwa dni później. Pierwsze, co chciała zrobić, to oczywiście pójść do Neville'a i Luny, powiedzieć im że żyje. Wiedziała, że przez cały ten czas na pewno odchodzą od zmysłów, zastanawiając się, gdzie się podziała. Ale najpierw musiała porozmawiać ze Snape'em. Musiała mu powiedzieć, jak bardzo jest mu wdzięczna. Wykrwawiłaby się, gdyby nie on.

Właściwie nie wiedziała ile czasu minęło, zanim w końcu się pojawił. Jego spojrzenie od razu padło na łóżko. Zauważywszy, że jej nie ma, mruknął coś pod nosem i usiadł zmęczony przy biurku.

Wyglądał źle. Miał wielkie cienie pod oczami... Trafił akurat na jeden z gorszych dni Czarnego Pana. Przyzwyczaił się do tego, często obrywał. Ale tym razem Voldemort był tak wściekły, że nikt nie znalazł jeszcze Pottera... Rozpiął powoli szatę i wziął do ręki maść. Zaczął smarować miejsca, gdzie rany i blizny były najgorsze. To właśnie dlatego często chodził zapięty pod samą szyję. Żeby je ukryć.

- Ja to zrobię - powiedziała nagle Ginny. Ruszyła powoli w stronę Severusa i wzięła z jego ręki słoiczek. Snape patrzył na nią przez chwilę zaskoczony, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Co tutaj robisz...? - wychrypiał cicho, a potem szybko wstał. - Wyjdź - rzucił, wracając do swojego zwykłego, lodowatego tonu. Ale Ginny pokręciła głową.

- Oboje mamy blizny. I nie mam na myśli tylko tych na ciele, ale i w sercu - powiedziała, podchodząc do niego i kładąc mu delikatnie rękę na klatce piersiowej. - Widziałeś wszystkie należące do mnie. Teraz moja kolej - dodała już ciszej. Wzięła do ręki maść i zaczęła smarować jego ramię. Kiedy skończyła, Snape złapał ją delikatnie za dłoń.

- Gdybyś tylko umiała zamknąć gębę na kłódkę, Weasley - szepnął cicho, nie kryjąc swojej złości. Ginny uśmiechnęła się szeroko. Po raz pierwszy od bardzo dawna.

- Wiesz, że nie potrafię - odparła.

I tylko jedno zetknięcie dłoni, jedno spojrzenie wystarczyło, aby wiedzieli, że przejdą przez to wszystko razem.

Mimo wszystko.


___________________________________
Ginny i Severus... Nie mam pojęcia skąd wziął się u mnie pomysł na taką miniaturkę, ale muszę przyznać, że pisało mi się ją bardzo lekko. 

6 komentarzy:

  1. wow..... : O

    OdpowiedzUsuń
  2. Miniaturka w porządku. Błędów nie wyłapałam ale za nic w świecie nie przekonam się do tej pary. Za bardzo kocham Harrego i Ginny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wręcz przeciwnie - nie cierpię Harry'ego i Ginny razem.

      Usuń
  3. Świetne. Bardzo mi się podoba. W ofercie nie widać Twojej niechęci do tej pary. Świetna miniaturka ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, ale znalazłam jeden, mały błąd. Gdy Sev wchodzi jej do głowy, jest wspomniane o Krukonie, a gdy go brali w bezpieczne miejsce jest Puchonem.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

^