[07] Ta jedyna



Fandom: Harry Potter
Postacie/pairing: Molly Prewett i Artur Weasley
Rodzaj: miniaturka, one-shot


~
Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.
 Paulo Coelho


Artur siedział na bujanym fotelu w cieniu rozłożystego dębu, znajdującego się przed Norą. Z uśmiechem przyglądał się swoim wnukom, którzy śmigali niedaleko niego. Hermiona nauczyła ich właśnie mugolskiej zabawy w berka i teraz wszyscy ganiali się, jak szaleni. Rose w ostatniej chwili uniknęła złapania przez trzynastoletnią Lily Lunę. Obie śmiały się przy tym tak głośno, że serce człowiekowi od razu się radowało. Chwilę później Potterówna złapała Albusa. A ten z kolei rzucił się z bojowym okrzykiem w stronę Hugona, który stał z boku cały czerwony ze śmiechu.

Weasley obserwował tę ich zabawę, a kąciki jego ust same unosiły się do góry. Cieszył się, że miał tak wspaniałą, wielką rodzinę. Nie tylko Weasleyów i Potterów, ale także Longbottomów oraz Scamanderów. Kochał każdego swojego wnuczka (przyszywanego, czy nie) z całego serca. Starał się być jak najlepszym dziadkiem. Zawsze ich wysłuchiwał i radził, kiedy przychodzili do niego, chcąc się wygadać. Właśnie stąd wiedział, że Lorcan podkochuje się w Lily Lunie, a James szaleje za wnuczką słynnej Celestyny Warbeck. Śmiał się w duchu z błahych kłótni Victoire i Teda, którzy byli małżeństwem od roku, ponieważ zupełnie przypominali mu jego samego i Molly w młodości. Wiedział też o każdej psocie jaką Hugon, Albus i Fred wyrządzili w Hogwarcie, a o której nikt inny nie miał bladego pojęcia, nawet sama Minerwa McGonagall.

Mała Roxi była już blisko płaczu, ponieważ nie mogła nadążyć za bratem, kiedy Molly wyszła na ganek i zawołała wszystkich na obiad. Dzieciaki rzuciły się w stronę domu niczym banda galopujących hipogryfów. Artur wcale im się zresztą nie dziwił, sam uwielbiał jedzenie, które gotowała Molly, a jej kurczak w polewie miodowej zdecydowanie przebijał ten przyrządzany przez skrzaty w Hogwarcie. Właściwie to był zdania, że jego żona śmiało mogła konkurować z Helgą Hufflepuff i mogłaby wyjść z takiego pojedynku zwycięsko.

Kiedy wszyscy weszli wreszcie do środka, Molly ruszyła w jego stronę.

- Zjesz z nami obiad, Arturze? Hanna kazała ci więcej jeść, a jest uzdrowicielką, więc dobrze wie, co mówi - powiedziała z troską, patrząc na męża. Pan Weasley złapał ją za dłoń i pokręcił głową.

- Nie jestem głodny, Molly. Naprawdę - odparł. Wiedział doskonale, że jego żona ma na ten temat inne zdanie, ale tym razem dała za wygraną. Poprawiła koc, którym był przykryty od stóp do głów i pocałowała go czule w czoło.

- No dobrze, ale nie siedź za długo. Robi się chłodno, a twój organizm jest bardzo słaby - szepnęła z westchnieniem. Artur nie mógł powstrzymać uśmiechu. Molly ścisnęła go jeszcze za rękę i ruszyła w stronę domu skąd dobiegały głośne piski i śmiechy.

Artur jeszcze długo wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła. Wciąż pamiętał ten dzień, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Był na piątym roku w Hogwarcie i kierował się właśnie do Wielkiej Sali, kiedy przed oczami mignęła mu garść rudych włosów. Zatrzymała się zaledwie kilka stóp dalej, cała czerwona, ale szeroko uśmiechnięta. Po chwili obok niej zjawiła się jej przyjaciółka Karen i obie, chichocząc ruszyły do Wielkiej Sali. Tak się na nią zapatrzył, że walnął nosem w ścianę.

Molly Prewett co prawda nie była jakąś niesamowitą pięknością, siostry Black ze Slytherinu królowały w Hogwarcie jeśli chodziło o urodę, ale jemu bardzo się spodobała. Sam Artur nie był żadnym przystojniakiem, chudy i tyczkowaty, ciągle zakopany w książkach i z ognistą rudą czupryną, z której wszyscy uwielbiali sobie żartować. Nie grał w quidditcha i nie interesowały go żadne nowinki dotyczące tego sportu. Nie był też duszą towarzystwa, choć koledzy z domu bardzo lubili go za to, że zawsze chętnie pomagał im, gdy o coś go poprosili. Jego całkowitym przeciwieństwem był brat Bilius Weasley, który nie opuścił żadnej imprezy odkąd tylko trafił do Hogwartu.

Artur jadł właśnie obiad, kiedy Bill dosiadł się do niego i klepnął go na powitanie w ramię. Następnie zaczął mu coś opowiadać o tym, jaki kawał spłatał razem z chłopakami staremu profesorowi od Zaklęć, ale Artur nie słuchał go zbytnio. Zamiast tego całą jego uwagę pochłonęła Molly szczebiocząca o czymś ze swoją przyjaciółką. Siedziała kilka miejsc dalej, ale Weasley bez trudu słyszał jej wesoły głośny śmiech, od którego całego jego serce się radowało.

- Art, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał z przekąsem Bill, machając mu ręką przed oczami. Widząc jednak, że jego brat w ogóle nie reaguje, podążył za jego wzrokiem. Molly i Karen właśnie kierowały się do wyjścia, a kiedy rudowłosa Prewettówna spojrzała w ich stronę, Artur niemalże wsadził nos w swój w talerz z sałatką.

Na ustach Billa pojawił się szeroki uśmiech.

- Czyżby mój mały braciszek się zakochał? - zapytał, poruszając zabawnie brwiami. Artur rzucił mu w odpowiedzi mordercze spojrzenie, bojąc się, że ktoś nieproszony mógł go usłyszeć.

- Daj spokój, przecież ja... właściwie to nawet jej nie znam - odparł zrezygnowany.

- Ale ja znam, przecież to siostra Fabiana i Gideona! Wszyscy ją znają w Gryffindorze, nikt nie umie tak krzyczeć, jak ona. Ale co się dziwić skoro jedyne co robisz to siedzenie w książkach. Jestem szczerze zdziwiony, że w ogóle zwróciłeś na nią uwagę - stwierdził, biorąc ze stołu jabłko.

Właściwie w słowach Billiusa było sporo racji. Artur sam sobie się trochę dziwił, nigdy nie interesowały go jakieś szkolne romanse. Uważał, że nie jest zbyt dobrym materiałem na chłopaka. Cały swój wolny czas spędzał na czytaniu książek, głównie tych opowiadających o świecie mugoli. Świat, gdzie ludzie nie używali magii, zawsze go interesował w odróżnieniu od Billa, który miał głęboko w nosie, jak działa jakiś mugolski samochód skoro posiadał nowiutką miotłę, Morderczego Śmigacza.

Artur kończył właśnie obiad, kiedy Fabian i Gideon Prewett wpadli do Wielkiej Sali. W przeciwieństwie do swojej siostry nie byli rudzi, posiadali brązowe włosy i zielone oczy. Zawsze ubierali się identycznie przez co ciężko było ich odróżnić. Poza tym przyswoili chyba jakąś tajemną sztukę kamuflażu, ponieważ często w nocy buszowali po Hogwarcie, a woźny Apollion Pringle nie złapał ich ani razu.

Bliźniacy machnęli Arturowi ręką na powitanie i szybko zaczęli rozmawiać o czymś z Billem. Weasley postanowił im nie przeszkadzać, zresztą i tak miał w planach po obiedzie odwiedzić Bibliotekę. Skończył mu się zapas książek opowiadających o życiu mugoli i musiał go uzupełnić, aby mieć co czytać przez kolejnych kilka dni.

Wilhemina Pince na jego widok skrzywiła usta w idealną podkówkę. Książki traktowała, jak własne dzieci, a każdą wypożyczoną lekturę po oddaniu sprawdzała skrupulatnie. Kiedy zobaczyła zagięcie lub stronę, która ewidentnie została czymś zalana, wpadała w szał, dlatego mało kto wypożyczał książki - a jeśli już musiał, bardzo się przy tym pilnował. Artur szczególnie, ponieważ wypożyczał ich dużo, a nie przeżyłby, gdyby pani Pince wystawiła mu dożywotni zakaz wchodzenia do Biblioteki.

Kiedy bibliotekarka sprawdzała stan książek, Artur ruszył na poszukiwanie nowych. Przeglądał właśnie jeden z działów na samym końcu Biblioteki, kiedy mignęła mu przed oczami garść rudych włosów. Zaskoczony Artur ruszył w tamtą stronę. Nagle ktoś złapał go za rękę i pociągnął w swoją stronę.

Przed oczami zobaczył Molly Prewett, która wystawiła głowę za regał. Kiedy upewniła się, że bibliotekarka wciąż sprawdza książki, odwróciła się w stronę zaskoczonego Artura i zarumieniła się lekko.

- Mam do ciebie ogromną prośbę, mógłbyś zagadać jakoś Pince żeby mnie nie zauważyła? Mam zakaz wchodzenia tutaj, a jeśli mnie zobaczy... - nie musiała kończyć, ponieważ oboje wiedzieli, że to będzie zdecydowanie gorsze niż śmierć. Następnie uśmiechnęła się ślicznie w jego stronę, a on poczuł dziwny ścisk w brzuchu.

- Yyy, ja... No... Pe-pewnie - wydukał w końcu. Skarcił się w duchu za to, że nie mógł wydobyć z siebie coś więcej sensownego. W tej samej chwili zawołała go panie Wilhelmina, więc Artur ruszył szybko w jej stronę. Nie miał bladego pojęcia, jak odwrócić jej uwagę.

Zdenerwowany, zaczął strzelać cicho palcami, próbując coś wymyślić. Był już niedaleko biurka pani Pince, kiedy pogrążony w myślach,m wpadł przez przypadek na stolik ze stosem książek, które miały trafić niedługo na hogwarckie półki. Kilkanaście z nich runęło na ziemię z głuchym trzaskiem. Wilhelmina Pince wyszła zza biurka i spojrzała na niego z mordem w oczach. W tej samej chwili Molly postanowiła wykorzystać daną okazję i opuściwszy regał po cichu ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.

Pani Pince podniosła nagle głowę i rozejrzała się wokół ze zmrużonymi oczami. Prewett w ostatniej chwili schowała się za jakąś półką z książkami. Artur, który podniósł się właśnie z ziemi, prawie dostał zawału, widząc to.

- Eee... Pani profesor... Albo mi się wydaje, albo zobaczyłem jakieś poruszenie na końcu sali - powiedział ze ściśniętym żołądkiem.

Bibliotekarka wstała powoli, wyjęła różdżkę i ruszyła w tamtą stronę. W tym samym momencie Molly biegiem wypadła zza działu o zaklęciach i ruszyła pędem w stronę wyjścia. W ostatniej chwili udało jej się wymknąć, zaklęcie pani  Pince minęło ją o cal. Artur z wielkim trudem powstrzymał się, aby nie odetchnąć z ulgą.

- Cholerne bachory, niech no ja się tylko dowiem, kto to był... - szepnęła ze złością bibliotekarka. Następnie machnęła ręką na Artura, który porwał kilka książek, które chciał wypożyczyć i szybko opuścił Bibliotekę. Zdenerwowany szedł właśnie do Wielkiej Sali, kiedy zobaczył Molly, kryjącą się za starą zbroją. Gryfonka na jego widok, wyskoczyła zza niej i uśmiechnęła się szeroko.

- Bardzo dziękuję, że mi pomogłeś! Chociaż nie musiałeś naprawdę wpadać na tą półkę, pewnie potłukłeś sobie łokcie - powiedziała. Artur przełknął ślinę.

- Specjalnie...? Och, no wiesz, pomyślałem, że to będzie najskuteczniejsze... - mruknął zza stosu książek, które trzymał. Czuł, że cały się czerwieni. Dlaczego się czerwieni? On nigdy się nie czerwieni!

Molly uśmiechnęła się i mimo jego protestów wzięła od niego kilka lektur.

- Daj mi się jakoś odwdzięczyć - poprosiła, a więc się zgodził.

- Powiesz mi co tak właściwie robiłaś w Bibliotece? - zapytał po krótkiej chwili milczenia. Był strasznie nieśmiały, ale życzliwe zachowanie Molly bardzo pomogło mu się odezwać.

- Och, to żadna tajemnica. Założyłam się z Karen, że tam wejdę i wyjdę niezauważona. Uznałam, że to żaden problem, dzisiaj dużo osób się tam kręciło. Ale ta głupia jędza miała zły humor i wywaliła wszystkich ze środka, więc nie miałam jak się wydostać - odparła, wzruszając ramionami. - A tak właściwie to jestem Molly Prewett, bo nie pamiętam, abyśmy się wcześniej poznali - stwierdziła, zatrzymując się nagle.

Gryfon uśmiechnął się szeroko.

- Artur Weasley, bardzo mi miło.

Wrócili razem do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdzie przyjaciółka Molly czekała na nią zmartwiona. Artur, nie chcąc im przeszkadzać, wziął od niej swoje książki i ruszył szybko w stronę dormitorium. Był już koło drzwi, kiedy odwrócił głowę i zobaczył uśmiechającą się w jego stronę Molly.


* * *


Przez kolejne tygodnie Artur widział Molly kilka razy, ale nie miał czasu ani przede wszystkim odwagi, aby do niej podejść i zagadać. Bill codziennie go do tego namawiał, ale Weasley udawał, że go wtedy nie słyszy. Zresztą nauka pochłonęła go całkowicie, a książki połykał w zastraszających ilościach. Pomagało to trochę zapomnieć o tych pięknych, czekoladowych oczach Molly Prewett.

Ale tylko trochę.

Była niedziela, słońce grzało przyjemnie Hogwartczyków, którzy postanowili powylegiwać się na błoniach. Artur siedział właśnie pod jabłonią, kiedy ją zobaczył. Molly biegła w jego stronę, jak szalona. Kiedy znalazła się obok niego, pokazała mu palcem, aby był cicho i niczym jakaś zwinna małpka weszła na drzewo. Zaskoczony Artur nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ w tej samej chwili ujrzał jej przyjaciółkę Karen.

- Widziałeś może Molly? - zapytała zmachana. Weasley machnął ręką gdzieś przed siebie.

- Wydaje mi się, że tam pobiegła - odparł. Karen od razu ruszyła w tamtym kierunku. Kiedy zniknęła mu z pola widzenia, Prewett zawisła tuż przed jego twarzą.

- Cześć, Arturze! - zawołała uśmiechnięta. - Znowu się uczysz? Ty chyba nigdy nie robisz nic innego - stwierdziła z rozbawieniem. A potem dodała: - Zamknij te książki i chodź do mnie.

Artur spojrzał na nią zaskoczony.

Czy Molly przestanie go kiedykolwiek zadziwiać?

Sądził, że gryfonka tylko tak sobie żartowała, ale ona mówiła serio. Zdecydował się więc wejść na to drzewo. Wspinaczka nie szła mu tak szybko, jak jej, ale w końcu wdrapał się i oboje usiedli obok siebie na grubej gałęzi drzewa.

Byli bardzo, bardzo blisko siebie.

Molly pachniała miodem i polnymi kwiatami. Strasznie mu się to podobało. Rude włosy,  sięgające do ramion, miała całe potargane a czekoladowe oczy patrzyły na niego z tym wesołym błyskiem.

Artur przełknął ślinę i postanowił powiedzieć jej, że jest naprawdę piękna. Otwierał już usta, kiedy w tej samej chwili coś obok nich się poruszyło. Prewett wykonała gwałtowny ruch dłonią, zachwiała się i pociągnęła Artura za rękę. Mało brakowało, a uderzyliby w ziemię, gdyby nie jego refleks, który sprawił, że zawiśli kilka centymetrów nad ziemią.

Molly wybuchnęła głośnym śmiechem.

- Chyba oficjalnie nazwę cie moim wybawcą, Arturze.

Od tamtej pory zaczęli ze sobą więcej rozmawiać. Weasley zaczął zapraszać ją na długie spacery po błoniach.

Bracia Molly w końcu dowiedzieli się jednak o tym, że Artur porywa ich siostrę na jakieś potajemne przechadzki. Złapali go, kiedy szedł właśnie na obiad. Zaciągnęli do klasy, stanęli obok siebie i z groźnymi minami wycelowali w niego swoje różdżki.

- Jakież to niecne zamiary masz wobec naszej siostry? - zapytał Gideon grobowym tonem. Artur wytrzeszczył ze zdumienia oczy.

- Żadnych, naprawdę chłopaki, ja tylko...

- A więc jej nie kochasz? - zapytał szybko Fabian. Weasley zarumienił się aż po czubki uszu.

- Ja... O, Merlinie... Ja... - dukał przerażony. Kiedy zobaczył, że Gideon zaczyna się coraz bardziej do niego przybliżać, z różdżką wycelowaną w jego gardło, przełknął głośno ślinę.

- Oczywiście, że ją kocham! - krzyknął wreszcie. Fabian odetchnął głośno i spojrzał porozumiewawczo na Gideona.

- No to dlaczego jeszcze jej tego nie powiedziałeś? - zapytał. - Ona gada tylko o tobie, a ja i mój braciszek mamy już tego po dziurki w nosie. Karen też zresztą. Poza tym Molly od kilku dni snuje przypuszczenie, że wcale ci się nie podoba i martwi się tym straszliwie - dodał. Artur wytarł pot z czoła i spojrzał na nich z nieukrywanym zaskoczeniem. 

- A więc... a więc nie macie nic do tego żebym był z Molly?

- No co ty! - zawołał ze zgrozą Gideon. - Jesteś wspaniałym kandydatem dla naszej siostrzyczki. Masz nasze błogosławieństwo - powiedział uśmiechnięty.

- Ale jeśli tylko spróbujesz ją skrzywdzić, pożałujesz tego. A teraz pędź do niej - dodał Fabian.

A więc Artur tak zrobił.

Molly szła właśnie korytarzem i rozmawiała z Karen, kiedy do niej podbiegł. Wpatrywała się w niego zaskoczona, ale nie zdążyła zadać mu żadnego pytania, ponieważ ją pocałował.

Bill uśmiechnął się w stronę Karen, która patrzyła na nich kompletnie zbita z pantałyku.

- A mówiłem ci, że ją w końcu pocałuje?


* * *

Artur otworzył z trudem oczy. Wszystko wokół wydawało się rozmazane. Z trudem udało mu się dostrzec Rona, który stał niedaleko jego łóżka i Ginny z Harrym u boku.

Uniósł rękę i w tej samej chwili poczuł, ciepłą dłoń swojej żony, która splotła jego palce razem ze swoimi.

- Molly - szepnął cicho.

- Jestem przy tobie, Arturze - odparła natychmiast drżącym głosem. Jej oczy błyszczały, wiedział, że z trudem powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć płaczem.

Jego koniec był już blisko.

- Nie płacz, kochanie. Będę na ciebie cierpliwie czekał... z Fredem - mruknął, ściskając jej dłoń. Molly zaszlochała.

- Słodkich snów, kochanie - szepnęła zapłakana, całując go w czoło.

 Artur mimo bólu, uśmiechnął się szeroko.

Odchodził szczęśliwy, przed oczami wciąż mając te wszystkie beztroskie chwile, które razem przeżyli. A także ze świadomością, że Molly była tą jedyną, prawdziwą miłością jego życia.


____________________________________
Pomysł na tę miniaturkę wpadł mi do głowy niedawno i dosłownie chwilę temu ją skończyłam. Jestem z niej meeega zadowolona i mam nadzieję, że wy również będziecie. :D

9 komentarzy:

  1. Pierwszy raz przeczytałam miniaturkę z tą parą i jestem pod wrażeniem. Świetnie piszesz i już nie mogę doczekać się następnej. A tymczasem lecę czytać twoje inne miniaturki.
    Pozdrawiam,
    Wierna Huncwotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podoba! :)

      Usuń
  2. Jestem wielką fanką Weasleyów i uwielbiam wszystko co ich dotyczy. Dlatego bardzo ucieszyłam się kiedy zobaczyłam na fb, że zapraszasz na miniaturkę o Molly i Arturze!
    Miniaturka jest śliczna aż łezka mi się pod koniec zakręciła. Końcówka jest smutna i piękna zarazem.
    Mam ogromną nadzieję że napiszesz o nich coś jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uwielbiam Weasleyów. :D Jak tylko znów wpadnie mi do głowy pomysł na tą parą to z pewnością coś o nich napiszę. ;)

      Usuń
  3. Piernicek jest pod wrażeniem...
    Para inna niż wszystkie, a jednak kanoniczna...
    Opisana z wyobraźnią, a jednocześnie z podłożem znanym dla wszystkich z książek.
    Składam dla Ciebie ukłony za pomysł i wykonanie ;)
    Życzę duuuużooo weny i wszystkiego dobrego
    Pozdrawiam
    Marzena/Piernicek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałam napisać coś kanonicznego no i się udało. :D
      Dziękuje.

      Usuń
  4. Śliczna miniaturka.
    Mam do ciebie takie pytanie droga Airi czy planujesz coś napisać o nowym pokoleniu?
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak. Uwielbiam Nowe Pokolenie :D

      Usuń
  5. Kocham Molly i Artura .!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

^