[12] Popioły



Fandom: Harry Potter
Pairing/postacie: Harmione/Harmony, Harry Potter i Hermiona Granger
Rodzaj: miniaturka, one-shot


~
Miłości nie można zdefiniować, brak miłości można. Kiedy pozbędziesz się braku miłości – zrozumiesz.
Anthony de Mello


Harry zacisnął z całej siły powieki.

Wydawało mu się, że nic gorszego już go nie spotka. Jego rodzice nie żyli, Syriusz, Remus... a teraz do tego grona dołączył jeszcze Ron. Z początku nie mógł uwierzyć, że to prawda. To wydawało się takie... nierealne. Jakby to był sen.

Ale nie był.

Wciąż miał przed oczami twarz przyjaciela. W jednej sekundzie jego oczy zrobiły się puste, zimne. Brązowe ogniki zgasły, Ron upadł bezwładnie na ziemię... A on nie mógł nawet do niego podbiec. Był tak wściekły, jak nigdy wcześniej. Ostatecznie zabił Voldemorta, owszem, ale to nie zmieniało faktu, że zabrał on kolejną ważną osobę w jego życiu. Osobę, która przez tyle lat stała przy jego boku.

Harry westchnął cicho a jego dłoń ujęła rękę Hermiony. Splótł delikatnie jej palce ze swoimi i uniósł wzrok.

Od dwóch tygodni leżała w Świętym Mungu. Harry znalazł ją w jej rodzinnym domu leżącą bezwładnie na podłodze. Dostał prawdziwej paniki na jej widok. Nawet nie sprawdził, czy ma puls. Zamiast tego teleportował się z nią do Świętego Munga. Natychmiast ją gdzieś zabrali, a on nie mógł nic zrobić, tylko czekać sam na tym białym, długim korytarzu i modląc się w duchu, aby nie stracić także i jej.

Pierwsze dni spędził nie opuszczając ani na chwilę swojego miejsca. Gdyby nie miła uzdrowicielka, która przynosiła mu tacę z jedzeniem i piciem, pewnie by zemdlał. Prawie w ogóle nie spał. Bał się, że do koszmarów z umierającym Ronem, mogłaby dołączyć Hermiona.

Dziesiątego dnia obudziła się z dziwnej śpiączki, w którą zapadła. Wydawało się, że wszystko z nią w porządku, że wszystko pamięta i że nikt jej nie skrzywdził. Oczywiście pomijając to, że była cala zmizerniała, tak słaba, że z trudem unosiła głowę i gdyby chciała, mogłaby się doskonale wtopić w białą ścianę. Uzdrowiciele zatrzymali ją więc w szpitalu. Ale on doskonale wiedział, że coś się zmieniło. W oczach miała ból, ten sam, który dostrzegł, kiedy zmarł Syriusz, Lupin, Tonks. Znikła z nich jednak rozpacz, ten rozdzierający smutek, który czuł i miał wrażenie, że nigdy się nie skończy. Przypomniał sobie rozlany płyn na podłodze i już wiedział, co zrobiła.

Eliksir Zapomnienia.

Doskonale uwarzony, tak, aby zapomniała o wszystkich uczuciach jakimi darzyła Rona, o niczym więcej. A skoro nic już do niego nie czuła, dlaczego miałaby za nim płakać?

To odkrycie wstrząsnęło nim do głębi. Nie mógł uwierzyć, że zrobiła coś takiego, ona, dziewczyna, którą Ron kochał całym sercem. Ich przyjaciel zasługiwał na pamięć o nim, nie przez miesiąc czy rok, ale zawsze, zawsze, przez całe życie aż po jego kres.

Ale mimo wszystko rozumiał ją. Ból po śmierci Rona musiał być dla Hermiony zbyt wielki i nie mogła sobie z nim poradzić. Od miesiąca siedziała w starym domu swoich rodziców, kołysząc się do przodu i do tyłu, jakby oszalała. W ogóle się do niego nie odzywała, więc kiedy Harry do niej przychodził, siedzieli w całkowitej ciszy. Jej twarz straciła wszystkie barwy, z jej oczu odpłynął kolor. Była jak trup, żywy trup, ale sądził, że w końcu ta najgorsza część minie. Przechodził dokładnie to samo po śmierci Syriusza jednak po czasie w końcu się otrząsnął. Dla Hermiony najwidoczniej było to zbyt wiele.

Kiedy Harry zobaczył lekkie poruszenie z jej strony, natychmiast się podniósł. Nie wiedział, jak z nią rozmawiać. Nie wiedział, jak się zachować. Nie wiedział, jak ją wesprzeć zamiast robić wyrzuty. Zostawił na stoliku, obok łóżka Hermiony, jej ulubione ciastka i szybko wyszedł z pomieszczenia.

Od zakończenia Wojny Harry mieszkał na Grimmauld Place 12. To było jedyne miejsce jakie wpadło mu do głowy, kiedy opuścił mury Hogwartu. Pojawił się więc w obskurnym, zatęchłym domu, które na każdym kroku przypominało mu o Syriuszu, usiadł w fotelu i przez kilka kolejnych godzin spoglądał tępo przed siebie. Próbował zasnąć, ale dręczyły go koszmary. W końcu dał więc za wygraną i ruszył do kuchni. W jednym z kredensów znalazł Ognistą Whisky. Bez wahania opróżnił całą butelkę. Od tamtej pory picie stało się dla niego rutyną. Zazwyczaj wystarczało tylko kilka łyków, ale czasem, gdy wspomnienia były zbyt silne, wypijał zdecydowanie więcej.
Życie Harry'ego ograniczało się już tylko do chodzenia do sklepu, odwiedzania Hermiony i Grimmauld Place. Nie miał pojęcia co się wokół niego dzieje, miał w nosie kogo złapali aurorzy, a już tym bardziej nie chciał patrzeć na rubryczkę zmarłych i zaginionych, która z każdym kolejnym wydaniem Proroka Codziennego wzbogacała się o nowe nazwiska.

Dziennikarze pokroju Rity Skeeter pałętali się za nim, licząc na wywiad z Wybrańcem. Kiedy podbiegał do niego jakiś podniecony mężczyzna, prosząc o kilka słów do gazety, nawet nie zwracał na niego uwagi. Szedł tylko przed siebie, głuchy na wszystko, co działo się wokół. Kiedyś słysząc kłamstwa, o które pytali ludzie, pewnie by się zatrzymał, wściekł się i im zaprzeczył.

Ale teraz było inaczej.

Teraz już się tym nie przejmował.

Harry usiadł na starym czerwonym fotelu i założył ręce na jego poręcze. Tak samo siedział wtedy, gdy kilka dni po pogrzebie Rona przyszła do niego Ginny. Weszła do pokoju, usiadła naprzeciwko niego i poczęstowała się Ognistą Whisky. Bardzo długo siedzieli później w ciszy, popijając alkohol.

Nie musieli nic mówić na głos, oboje wiedzieli, że to koniec. Bardzo dużo zmieniła między nimi roczna rozłąka, ale to przede wszystkim śmierć Rona o tym zadecydowała. Nie mieli siły, aby dalej walczyć o ten związek, aby chociaż spróbować. Wybrali inne kierunki, w których miało podążać ich życie i jedyne co im pozostało to życzyć sobie powodzenia.


* * *


Niska Uzdrowicielka z rzadkimi siwymi włosami związanymi brązową gumką, uśmiechnęła się lekko w jego stronę. To dzięki niej Harry mógł wchodzić niepostrzeżenie tylnym wejściem i odwiedzać Hermionę, dzięki czemu nikt nie dowiedział się, że jego przyjaciółka leży w szpitalu.

- Możesz do niej iść - powiedziała. Harry kiwnął głową i ruszył w stronę drzwi. Miał zamiar zostawić na stoliku jej ulubione kwiaty - tulipany - i wracać, ale kiedy tylko otworzył drzwi, zauważył ją siedzącą po turecku w białej piżamie i już wiedział, że czeka właśnie na niego.

Harry zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie mógł uciekać od niej przez wieczność. Kochał Hermionę, była jego najlepszą przyjaciółką i zawsze mógł na nią liczyć. Ale jednocześnie nie mógł jej wybaczyć tego, co zrobiła.

- Harry... - zaczęła cicho Hermiona bawiąc się palcami. W jej brązowych oczach zalśniły łzy. - Wiem, co sobie teraz o mnie myślisz. Ale daj mi... Daj mi się wytłumaczyć...

Harry ruszył bez słowa w stronę stolika i wstawił świeże kwiaty do wazonu. Czuł na sobie jej rozpaczliwy wzrok.

- Proszę... - spróbowała jeszcze raz. Harry zacisnął ręce w pięści i powoli, bardzo powoli odwrócił się w jej stronę.

- Nic nie wiesz, Hermiono. Nic. Byłaś tak zaślepiona swoim bólem, że nie zauważyłaś, że ja też go kochałem. Że ja też cierpiałem po jego stracie... Nadal cierpię. W przeciwieństwie do ciebie. Straciłem przyjaciela, rozstałem się z Ginny. Nie mam rodziców, mój ojciec chrzestny nie żyje. Ale myślałem, że mam przyjaciółkę. A ty... Zostawiłaś mnie - mówił powoli, powstrzymując ochotę, aby na nią wrzasnąć.

Zdał sobie sprawę, że miał jej to za złe z jeszcze jednego powodu.

Mogli przejść przez to razem.

A ona poszła na łatwiznę i zostawiła go.

Samego.

- To nie tak... - szepnęła słabo, wstając niezgrabnie z łóżka, ręce jej drżały.

- Wiesz, jak się czuję? Jakbym utkwił w jakimś cholernym koszmarze. Voldemort nie żyje, ale to nie sprawiło, że czuję się lepiej. Nie sprawiło, że nie śnią mi się w nocy koszmary, czy że czuję mniejszy ból. Jest gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. On... On odebrał mi wszystkich. I prawda jest taka, że to ja przegrałem - odparł ze złością opierając się rękami o białą ścianę.

Hermiona podeszła do niego bez słowa i objęła go ramionami. A on w odpowiedzi, przytulił ją mocno, rozpaczliwie i po raz pierwszy od śmierci Rona pozwolił sobie na płacz.


* * *


Grimmauld Place wciąż wydawało się szare i obskurne mimo otwartych i umytych okien, ale im to nie przeszkadzało. Potrafili całymi dniami przesiadywać na strychu, gdzie kiedyś, wydawało się jakby w innym życiu, Syriusz trzymał Hardodzioba.

Świadomość, że Hermiona jest z nim, dodawała Harry'emu odwagi. To dzięki niej nie bał się już zasypiać. Oczywiście wciąż śniły mu się koszmary, nie sądził, żeby kiedykolwiek to się zmieniło. Przeżył w swoim życiu zbyt wiele. Ale było mu łatwiej dojść do siebie, kiedy po obudzeniu widział Hermionę, śpiącą zaledwie kilka stóp dalej.

Zima nadeszła niespodziewanie szybko. Harry przyglądał się wirującym białym płatkom w powietrzu i jedyne o czym myślał to to, że zbliżały się właśnie pierwsze święta od śmierci Rona. Pierwsze święta, których miał nie spędzić ze swoim najlepszym przyjacielem.

Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego ile one dla niego liczyły. I myśl, że już nigdy więcej nie będzie miał okazji, aby przeżyć ich razem, bolała. Bardzo bolała.

- Harry - powiedziała cicho Hermiona, kładąc mu rękę na ramieniu. Odwrócił się w jej stronę.

- Żałujesz tego? - zapytał nagle, patrząc jej w oczy. - Żałujesz tego, że nic już do niego nie czujesz? - Hermiona wstrzymała oddech.

- Nie, Harry. Pamiętam ból jaki czułam po jego śmierci, To było jakby... jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Wiem, co o tym myślisz. Ale bez tego nigdy nie ruszyłabym do przodu - odparła. - Obiad jest już na dole - dodała po chwili niezręcznej ciszy i szybko zeszła na dół.

Harry patrzył za nią przez krótką chwilę. I obiecał sobie, że będzie pamiętał przyjaźń i miłość Rona.

Za nich oboje.


* * *


Hermiona uparła się, aby z powodu nadchodzących świąt trochę ozdobić Grimmauld Place. Harry zgodził się jej pomóc głównie po to, aby uciec choć na chwilę od bolesnych wspomnień. Razem wysprzątali salon, rozwiesili nad sufitem czerwone łańcuchy, a tuż obok kominka postawili choinkę. W ciszy zaczęli ją ozdabiać bombka po bombce, cukierek po cukierku aż wreszcie skończyli.

Ze starego radia rozległa się nagle cicha, powolna melodia. Hermiona złapała Harry'ego za rękę i uścisnęła go lekko.

- Pamiętasz jak w trzeciej klasie upadła na mnie choinka? - zapytała niespodziewanie, uśmiechając się delikatnie. Harry kiwnął głową. Oczywiście, że pamiętał.

Fred zabrał jej pracę domową i Hermiona, próbując ją odzyskać, goniła go po całym Pokoju Wspólnym. Kiedy przebiegała obok drzewka, poślizgnęła i odruchowo złapała się łańcucha, który zwisał z choinki. Drzewko przechyliło się i upadło na nią zanim zdążyła się zorientować.

Przez chwilę stali obok siebie w ciszy. A potem oboje ryknęli głośnym śmiechem. Cudownie było choć przez chwilę znów czuć się szczęśliwym i śmiać się jakby to wszystko co przeżyli, wcale się nie wydarzyło. Ale w końcu śmiech zamarł na ich ustach, bo powróciła do nich ponura rzeczywistość.

Harry rozplótł ich dłonie i ruszył powoli na strych. Usiadł na ziemi, oparł się wygodnie o ścianę i ręką zaczął szukać wokół siebie butelki. Pierwsze trzy były opróżnione. Dopiero czwarta okazała się pełna. Harry wziął ją do ręki, powoli przystawił do ust, a potem zamknął oczy.

Hermiona zjawiła się na strychu zaledwie kilka minut później. Zamknęła za sobą drzwi z cichym trzaskiem i usiadła niedaleko niego, nic nie mówiąc. Po prostu z nim była. A Harry po raz kolejny od śmierci Rona pomyślał o tym, jak bardzo jest mu bliska.


* * *


Razem, wspólnymi krokami wracali do świata, który ich otaczał.

Hermiona podjęła pracę w Ministerstwie Magii, a Harry zgodził się pomóc bliźniakom przy Magicznych Dowcipach Weasleyów. Oboje otwierali nowy sklep w Hogsmeade i mieli przy tym mnóstwo roboty, a Harry zajmujący się ich oddziałem na Pokątnej był dla nich prawdziwym wybawieniem.

Po skończonej pracy Potter teleportował się pod czerwoną budkę, z której punktualnie o siedemnastej wyłaniała się Hermiona.

Tego dnia powitała go wyjątkowym, szerokim uśmiechem. Widok przyjaciela sprawił, że zapomniała o wszystkich swoich zmartwieniach. Razem, ramię w ramię, ruszyli przed siebie spokojnymi uliczkami Londynu. W pewnym momencie złapał ich jednak deszcz, więc oboje, śmiejąc się cicho, schowali się pod najbliższym daszkiem. Spacerowali po dworze tak długo, że na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Z ulicznych lamp sączyło się blade światło, a krople w kształcie grochu uderzały mocno o ziemię.

Harry spojrzał w pewnym momencie na Hermionę. Mokre brązowe włosy przykleiły się do jej policzka. To był odruch, zwykły odruch. Po prostu podniósł rękę i założył je jej za ucho.

Oboje zamarli w jednej chwili. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów... To Hermiona wykonała pierwszy ruch. Złapała go delikatnie za rękę i powoli, bardzo powoli przybliżyła się w jego stronę.

- Nie - warknął nagle Harry, odwracając się od niej i ruszając szybko przed siebie. Hermiona spojrzała za nim zaskoczona.

- Harry, poczekaj! To... Ja... Muszę ci coś powiedzieć... - zaczęła desperacko, wybiegając na deszcz.

- Nie kończ tego, Hermiono. Proszę... Po prostu nie kończ. Ron... Kochałaś Rona całym sercem. Już tego nie czujesz, ale to nie ma znaczenia. Był miłością twojego życia, a moim najlepszym przyjacielem. To nigdy nie powinno się zdarzyć - szepnął, a potem teleportował się z głuchym trzaskiem zostawiając ją samą, całą mokrą i ze złamanym sercem.


* * *


Minęło dopiero kilka dni, a on już tęsknił za dotykiem jej ciepłych dłoni, za jej delikatnym zapachem i za głosem, który mógł słuchać godzinami. Odejście od niej, zrezygnowanie z miłości Hermiony, bolało. Ale uważał, że zrobił słusznie. Kim by był, gdyby związał się z dziewczyną zmarłego przyjaciela? Poza tym zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby nie Eliksir, który wypiła, wciąż kochałaby Rona i nigdy nawet nie spojrzałaby na niego, choć przez chwilę, w taki sposób.

Fred, który wyłonił się nagle z zaplecza, poklepał go po plecach.

- Wszystko w porządku? - zapytał uważnie mu się przyglądając.

- Ja... Tak - mruknął niewyraźnie Harry. Bliźniak stał przez chwilę niezdecydowany. A potem wziął głęboki wdech i powiedział:

- Ron chciałby żebyście oboje byli szczęśliwi.

Harry spojrzał na niego zaskoczony, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Fred zniknął z powrotem na zapleczu.


 * * *


Harry zamknął za sobą drzwi i z westchnieniem zaczął ściągać kurtkę z ramion. Kładł właśnie klucze na najbliższą stojącą komodę, kiedy dostrzegł poruszenie gdzieś przed sobą i odruchowo wyjął z kieszeni różdżkę. Po chwili jego oczom ukazała się Hermiona z jedną ręką uniesioną do góry.

- Przepraszam, że tak przyszłam bez zapowiedzi... Zostawiłam tutaj swoją książkę i dopiero przed chwilą udało mi się ją znaleźć - mruknęła, w rękach trzymała jakieś opasłe tomiszcze. Harry bez trudu zrozumiał, że chciała to zrobić pod jego nieobecność. I wcale jej się nie dziwił, nie po tym, jak ją zostawił.

W pokoju zaległa pełna napięcia cisza, przerywana odgłosem przesuwających się wskazówek starego drewnianego zegara.

Hermiona ruszyła bez słowa przed siebie. A potem nagle zatrzymała się i spojrzała na Harry'ego ze łzami w oczach.

- Jesteś idiotą i nawet nie masz pojęcia, jak wielkim! Obwiniasz się o śmierć Rona i za karę ubzdurałeś sobie, że już nigdy nie powinieneś być szczęśliwy. Ale to nie była twoja wina! Jego... jego już nie ma, Harry. To że się ode mnie odwrócisz tego nie zmieni - szepnęła. - Daj nam szansę. Jedną jedyną szansę.

Harry przełknął z trudem ślinę.

Wiedział, że Ron kochał ją całym sercem. I właśnie przez to był taki rozdarty. Czuł się, jakby swoją miłością do niej go zdradził. Ale Ronald odszedł w inne - jak usilnie sobie wmawiał - lepsze miejsce, a oni zostali sami. Miał nadzieję, że kiedy spotkają się za kilkanaście... kilkadziesiąt... lat będzie w stanie mu to wybaczyć.

Hermiona wpatrywała się w niego z napięciem, zaciskając kurczowo ręce. Bała się, że znów ją odtrąci, że znów odejdzie ze złamanym sercem.

Chciał coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle. Na szczęście Hermiona zrozumiała bez tego jaką podjął decyzję i nie panując już nad sobą, rzuciła mu się prosto w ramiona.  Harry przytulił ją mocno do siebie.

Bał się tego, co przyniesie następny dzień. Koszmarów i trudności z jakimi będzie musiał się zmierzyć. Ale myśl, że będą razem dodawała mu odwagi, tak jak robiła to Hermiona przez te wszystkie lata.

__________________________________________
Przepraszam, że ostatnio mało się tutaj dzieje, ale to ta pogoda chyba tak na mnie działa. Odkąd zaczęła się szkoła nie mam weny. Co nie zacznę jakąś miniaturkę, utknę w połowie i nie mogę ruszyć dalej. :/
A jak tam u was? Co w szkole? Mi już nic się nie chce, a to dopiero początek września. No ale muszę się uczyć, w końcu to już technikum. Ech... Jakoś tak staro się właśnie poczułam.
Buziaki.

16 komentarzy:

  1. Pierwsza! Komentarz napiszę, jak wrócę z pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, najpierw przeproszę, że komentuję dopiero teraz, na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że trzynastego od razu po pracy przyjechał do mnie chłopak, a wczoraj byłam tak zmęczona, że nie byłam w stanie sklecić sensownego zdania.
      Dziś mam dzień wolny, więc piszę.
      Prawdę mówiąc, kiedyś, kiedy jeszcze nie przeczytałam wszystkich książek o Harrym Potterze tylko oglądałam filmy na ich podstawie, nie mogłam zrozumieć jak to się stało, że tak nagle Hermiona i Ron coś do siebie poczuli. Było to dla mnie niezrozumiałe, ponieważ w filmach uczucie między tymi bohaterami jakoś znikło pod innymi ważnymi wydarzeniami. Wtedy uważałam, że Hermiona powinna być z Harrym. Że są dla siebie stworzeni, że oboje są mądrzy (Harry troszkę mniej, ale jednak, jest) i inteligentni i ogólnie pasowaliby do siebie. Nie mogłam zrozumieć co takiego Granger mogłaby zobaczyć w Ronie, aż w końcu przeczytałam całą serię i to zrozumiałam.
      Teraz jakoś juz sobie nie mogę wyobrazić Hermiony z Harrym. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale nawet Twoja miniatrurka, która pokazała jak długą walkę musieli stoczyć w sobie zanim zdecydowali się spróbować być ze sobą, nie przemawia do mnie za tymi bohaterami jako parą.
      Ale jeśli chodzi o sam tekst, to jak zwykle jest świetny. Kilka błędów stylistycznych i literówek, ale to się każdemu zdarza.

      Ja mam jeszcze dwa tygodnie do rozpoczęcia ostatniego roku studiów i już teraz czuję jak bardzo mi się nie chce wracać do nauki. Dlatego też rozumiem Cię doskonale, jeśli chodzi o gorsze dni z pisaniem - mnie, mimo iż jeszcze nie zaczęłam roku akademickiego, i tak łapie od czasu do czasu chandra i nie mogę się zmusić do napisania czegoś sensownego.
      Mam jednak nadzieję, że uda Ci się wkrótce napisać jakąś kolejną wspaniałą miniaturkę, na którą będę wyczekiwać ;)
      Pozdrawiam, Cath.

      Usuń
    2. Przeczytałam wszystkie książki. Widać w nich miłość Rona i Hermiony od samego początku. Ale choć uwielbiam tą dwójkę nigdy mi do siebie nie pasowali, nawet kiedy przeczytałam całą serię, miałam do samego końca nadzieję, że Hermiona będzie jednak z Harrym. Ale tutaj nie ma się co kłócić, każdy woli i kocha co innego.
      Cieszę się, że choć nie wyobrażasz sobie tej pary, miniaturka ci się podoba.
      Tak to już jest z tym pisaniem, czasami jest naprawdę ciężko. A zbliżająca się szkoła temu nie sprzyja, znam to ze swojego doświadczenia. Trzeba się przyzwyczaić do powrotu do nauki i że to koniec już nicnierobienia i to jest najbardziej dołujące. Jak muszę wstawać na 7:30 do szkoły, to mam ochotę zagrzebać znów się w pościeli, jak tylko sobie pomyślę, że w wakacje spałam do południa.
      Dziękuje bardzo za tak długi komentarz, pozdrawiam i ściskam mocno! <3

      Usuń
  2. Uwielbiam Rona (chociaż nie w parze z Hermioną) a ty mi go tutaj uśmierciłaś. Noale to Harrmione więc ci wybaczam. : p
    Miniaturka smutna ale mi się podoba. Rozumiem Hermionę i powód dlaczego wypiła ten Eliksir Zapomnienia. I rozumiem Harry'ego.. Ale Fred miał rację. Uważam że Ron chciałby żeby oboje byli szczęśliwi i jak powiedziała Hermiona - to że Harry się od niej odwróci nie zmieni tego, że Ron już nie żyje.

    Czekam na Twoje dalsze twory. : )
    Pozdrawiam, s.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Dokładnie tak samo myślałam, pisząc to.
      Pozdrawiam ciepło! <3

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz naprawdę dobre teksty. Wciągające, pełne uczuć. I te końcówki. Zawsze zwracam na nie w tekstach swoją uwagę. Są podsumowaniem całego tworu - szczególnie w oneshotach - i nie było takiej która nie spodobałaby mi się tu u Ciebie. Masz za to u mnie wielkiego +.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze staram się zakończyć jak najlepiej swoje miniaturki, cieszę się, że to doceniłaś.
      Bardzo dziękuje za komentarz.
      Buziaki!

      Usuń
  5. Uwielbiam twoje teksty i ten jest naprawdę świetny. Ta miniaturka bardzo mi się podoba. Zwłaszcza, że to Harmione. Z niecierpliwością czekam na kolejną.
    Pozdrawiam,
    FC Barcelona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo. :)
      Myślę, że harmione jeszcze nie raz pojawi się na tym blogu, pytanie tylko kiedy, bo z weną to u mnie cienko coś ostatnio.
      Ściskam ciepło. ;*

      Usuń
  6. Cześć :)
    Trafiłam tu z Katalogu Granger. Zacznę niedługo czytać opowiadanie, ponieważ wydaje się być bardzo interesujące.
    Doszły do mnie słuchy, że masz dzisiaj urodziny! Szczęścia, zdrowia, radości, uśmiechu i weny życzę! ;*
    ~Bella Black
    PS Jutro zacznę czytać! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj!!
    Razem z pozostałymi administatorkami Katalogu Granger pragnę złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin! Czego życzymy Ci w tym wyjątkowym dniu? Przede wszystkim radości z każdego kolejnego dnia i uśmiechu, który nigdy nie zniknie z Twojej twarzy! Samych najwierniejszych przyjaciół, najsilniejszej miłości, nieskończonej weny do pisania swoich opowiadań i... och, po prostu wszystkiego najlepszego!

    Pozdrawiam i życzę miłego dnia!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, odpowiadam strasznie późno, ale ostatnio ciągle coś robię i mało siedzę na blogspocie. Tak czy inaczej, bardzo dziękuje za życzenia. Wszystko się przyda a wena to już w szczególności. ;)
      Pozdrawiam. ♥

      Usuń
  8. Anonimowy08 maja, 2017

    Cholera, miniaturka jest wspaniala. Tak pięknie i z pomysłem napisana, że na początku zabrakło mi słów.
    Dawno nie czytałam nic po polsku o Harrym i Hermionie co naprawdę by mi się spodobało i nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że udało mi się odnaleźć Twój blog.
    Z pewnością będę tu wpadać, może dodasz coś jeszcze o tej dwójce.
    Życzę dużo weny (i że tak samolubnie powiem) na miniaturki Harmony.

    Pozdrawiam,
    Astoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również bardzo się cieszę.
      Dziękuję hahha! ♥

      Usuń

Obserwatorzy

^