[11] Pocałunek Psotnika




Fandom: Harry Potter
Pairing/postacie: Fremione, Hermiona Granger i Fred Weasley
Rodzaj: miniaturka, one-shot


~
Miłość to re­zyg­nacja z pa­nowa­nia nad włas­nym losem.
Jonthan Carroll



Hermiona westchnęła cicho, kładąc się na kanapie w swoim mieszkaniu. Nie miała siły, aby wstać i zrobić sobie kolację, więc leżała tylko, patrząc się beznamiętnie w sufit.

Prawie każdy dzień wyglądał tak samo. Jej życie stało się strasznie monotonne odkąd dwa lata temu przyjęła posadę w Ministerstwie Magii. W bardzo szybkim czasie, dzięki swoim niezwykle rozwiniętym umiejętnościom magicznym, a także rzetelnemu wypełnianiu swoich obowiązków, została szefową swojego wydziału. Bardzo ją to cieszyło, była z siebie dumna, jak nigdy wcześniej. Ciężko pracowała, aby osiągnąć swój sukces.

Ale z czasem jej praca przestała ją cieszyć.

Nie wiedziała nawet, kiedy to się zmieniło, ale miała już dość ślęczenia przed biurkiem. Każdego dnia zwlekała się z łóżka i szła do Ministerstwa z kwaśną miną. Na miejscu siadała w swoim czarnym, skórzanym fotelu i z niecierpliwością wyczekiwała obiadu, aby spotkać się z Harrym i Ronem.

Poza tym od jakiegoś czasu czuła, że stanęła w miejscu. Od wojny minęły cztery lata, a Harry i Ginny już spodziewali się swojego pierwszego dziecka. Ron planował ślub ze swoją narzeczoną Parvati Patil. Luna razem z Rolfem, synem Newta Scamandera, sławnego zoologa, wybierała się w kolejną podróż do puszczy tropikalnej. Tylko ona była sama, pomijając oczywiście Krzywołapa, który i tak zresztą miał chyba bardziej interesujące życie od niej. Potrafił znikać na całe dni, a potem wracać i jak gdyby nigdy nic siadać sobie na puchatym białym dywanie tuż obok jej łóżka.

Na szczęście następnego dnia była sobota, więc Hermiona mogła sobie poleniuchować w łóżku trochę dłużej. Dopiero o godzinie dziesiątej, wstała, aby dać miauczącemu zawzięcie Krzywołapowi karmę z wątróbką, którą tak lubił. Następnie zrobiła sobie jajecznicę i usiadła wygodnie przy stole, drugą ręką, trzymając wczorajszego Proroka Codziennego. Nie było to już to samo pismo, co jeszcze przed wojną. Teraz była to rzetelna gazeta, gdzie informacje sprawdzano dwa razy, zanim je w niej umieszczono. Wszystko głównie za sprawą Seamusa Finningana, który został zatrudniony jako jej nowy główny redaktor. Naprawdę świetnie się spisał, robiąc z kłamliwego szmatławca naprawdę dobrą gazetę.

Hermiona czytała właśnie o kolejnej świetnej akcji Aurorów pod wodzą Harry'ego Pottera i Ronalda Weasleya, którzy schwytali ukrywających się od paru lat Rosiera i Yaxleya. Oboje czekali właśnie na wyrok Wizengamotu, ale i tak jasne było, że trafią do Azkabanu, w którym dzięki Kingsley'owi, nie było już dementorów. Nikt nie sprzeciwiał się decyzji Shackebolta, który był obecnie Ministrem Magii. Wiele osób doświadczyło na własnej skórze do czego zdolni są dementorzy.

Na kolejnej stronie widniało kilka reklam, w tym jedna wielka, błyskająca i strasznie rażąca w oczy, informująca o zniżce w Magicznych Dowcipach Weasleyów. Hermiona pokręciła z lekkim uśmiechem głową, wyobrażając sobie jakie muszą być teraz kolejki w sklepach bliźniaków. Zaczęła właśnie czytać o nowej książce Rity Skeeter, która wychodziła już za dwa miesiące, gdy usłyszała stukanie dochodzące zza okna. Podniosła wzrok i ujrzała sowę z listem przywiązanym do nóżki.

Natychmiast zerwała się z krzesła i popędziła, aby otworzyć okno. Jej sąsiadka, pani Mureflow widziała ostatnio delegację sów, która przyleciała do Hermiony i bardzo ją zainteresował ten niezwykły widok. Na szczęście Granger szybko się o tym zorientowała i rzuciła zaklęcie, dzięki czemu starsza kobieta zapomniała o sowach z listami przyczepionymi do nóżek. Hermiona nawet nie chciała myśleć o tym ile miałaby roboty, gdyby pani Mureflow rozpowiedziała o tym na całym osiedlu.

Brązowa puchata sowa napiła się wody i dopiero wtedy pozwoliła Hermionie odwiązać ze swojej nóżki list. Granger otworzyła go z zaciekawieniem.

Nie spodziewała się niczego z pracy, a u Molly i Artura była tydzień wcześniej. Norę opuściła z torbą wypchaną jedzeniem, które śmiało mogło wystarczyć jej na całą zimę. Z Ginny spotykały się, kiedy kiedy tylko mogły, a praktycznie cały urlop Hermiony spędziły na odwiedzaniu różnych sklepów z dziecięcymi akcesoriami (kto by pomyślał, że coś takiego jest na Pokątnej?). Harry'ego i Rona widziała niemalże codzienne, więc oni też odpadali.

Nadawcą listu okazał się Neville. Od roku nauczał w Hogwarcie i Hermiona rzadko kiedy miała okazję z nim porozmawiać. W liście pisał, że będzie tego dnia na Pokątnej i że gdyby miała czas, mogłaby wpaść na małe spotkanie. Granger bardzo się z tego ucieszyła. Neville'a zawsze uważała za dobrego przyjaciela. Ich więzy zacieśniły się jeszcze bardziej, gdy wróciła do Hogwartu, aby dokończyć ostatni rok nauki. Hermiona nastawiała się na to, że będzie samotna, w końcu Harry i Ron postanowili nie wracać do szkoły. Ale szukając wolnego wagonu w pociągu natknęła się na  Lunę i Neville'a, którzy sprawili, że choć ostatni rok był inny niż poprzednie, to jednak zdecydowanie wspominała go z uśmiechem.

Hermiona odpisała krótko, że będzie i uśmiechnęła się szeroko. Zdecydowanie poprawił jej się humor; wprost nie mogła doczekać się spotkania z przyjaciółmi i co chwilę spoglądała na zegarek. Zebranie się zajęło jej zaledwie kilka minut. Włosów nawet nie tykała, ponieważ wiedziała, że i tak nie da rady ich ujarzmić, a próby poprawienia swojej, według niej samej, miernej urody, za pomocą makijażu, kończyły się za każdym razem fiaskiem, więc nawet nie miało to sensu, aby zawracać sobie tym głowę.

Pięć minut przed czternastą Hermiona teleportowała się niedaleko Dziurawego Kotła. Pomachała przyjaźnie do Svena, syna Toma stojącego za ladą i ruszyła w stronę przejścia na Ulicę Pokątną. Od razu została porwana przez tłum czarodziei. Z uśmiechem przypomniała sobie wszystkie uczucia jakie w niej wybuchły, gdy znalazła się na tej ulicy po raz pierwszy. Strach i przerażenie, zastąpiła powoli rosnąca ekscytacja oraz myśl, że to dzieje się naprawdę... że naprawdę jest czarownicą!

Hermiona kupiła swoje ulubione śmietankowo-czekoladowe lody w lodziarni Fortescue i powoli ruszyła w stronę miejsca, gdzie miała się spotkać z przyjaciółmi. Była to mała herbaciarnia założona rok wcześniej przez Atenę Rowlock, prawdziwą miłośniczkę herbaty. W jej lokalu można było wypić wszystkie możliwe jej odmiany. Poza tym sam wystrój miejsca sprawiał, że chciało się tam siedzieć godzinami. Ściany były ozdobione ciemną brązową tapetą, stoły i krzesła choć drewniane, były bardzo wygodne, a w powietrzu unosił się cudowny aromat ziół.

Po drodze Hermiona natknęła się na bliźniaków. Oboje ubrani w kurtki ze smoczej skóry pomachali energicznie w jej stronę, dając jej tym samym znak, aby na nich poczekała. Granger ze śmiechem patrzyła, jak popychając się, biegną w jej stronę.

- Macie dwadzieścia dwa lata i wciąż zachowujecie się jak dzieci - skwitowała ze śmiechem, kiedy wreszcie do niej dotarli. Fred położył jej rękę na ramieniu.

- To chyba dobrze Hermiono, w ten sposób będę wiecznie młody - powiedział z szerokim uśmiechem. Granger wywróciła oczami i strzepnęła ze swojego ramienia jego rękę. A Fred  i George tylko zachichotali.

Na miejscu byli już Neville, Harry, Ron i Ginny. Pozostało im czekać już tylko na Lunę, która zjawiła się jakieś pięć minut później.

- A gdzie Rolf? - zapytał z ciekawością Harry. Lovegood machnęła ręką. - Chodzi gdzieś ze swoją siostrą Rowan po Pokątnej i robi za tragarza.

W przeciągu ponad trzech godzin każdy z nich wypił przynajmniej trzy szklanki różnego rodzaju herbat. Hermionie najbardziej posmakowała pu-erh, której picie w czasach dynastii Tang było przywilejem cesarza.

Rozmowy całej grupki toczyły się wokół dosłownie wszystkiego. Rozmawiali o kolejnych odnowionych budynkach, nowej książce Rity Skeeter... W końcu jednak temat zszedł na ich pracę i Hermiona zamilkła. Każdy z nich był zadowolony z tego co robi, nawet Ginny, która pomimo ciąży wciąż pisała teksty do kolumny sportowej Proroka Codziennego. Najbardziej był chyba jednak Neville, który pracował w Hogwarcie jako nauczyciel Zielarstwa. Mówił właśnie o tym, że Minerwa McGonagall poszukuje kogoś nowego na stanowisko profesora Obrony Przed Czarną Magią.

- Ale przecież jest już początek października - powiedział zdziwiony Ronald. - Kto ich teraz uczy?

- McGonagall, przynajmniej część klas. Drugą wziął Flitwick - odparł Neville. - Nikt nie chce przyjąć tej posady, choć profesor Famida uczyła przez cztery lata. To więcej niż ktokolwiek inny od kilkudziesięciu lat.

W tej właśnie chwili Hermiona wyłączyła się. Kiedyś myślała nawet o pracy w Hogwarcie, ale tak bardzo chciała zająć dobre stanowisko w Ministerstwie, że kompletnie o tym zapomniała. Ale teraz... Chciała coś zmienić w swoim życiu, a rozpoczęcie pracy w Hogwarcie mogło być jedną z tych zmian.

- Jesteś jeszcze z nami? - zapytał Fred, klepiąc ją lekko w ramię. Wszyscy spojrzeli na Hermionę uważnie.

- Tak, ja, hm... zamyśliłam się, to wszystko - mruknęła szybko, biorąc łyk herbaty. Chyba tylko Fred nie dał się zbyć tą odpowiedzą, ale nie drążył dalej tematu. Jednak gdy zbierała się do wyjścia, Weasley wziął kurtkę i poszedł z nią mówiąc, że ją podprowadzi.

- Daj spokój, Fred jestem dużą dziewczynką i dam radę sama iść - powiedziała. Rudzielec uśmiechnął się szeroko.

- No cóż, to akurat WIDZĘ - mruknął, poruszając brwiami, co Granger skwitowała krótkim prychnięciem, choć oczy jej się śmiały. - Nie no, ja tylko żartuję, Hermiono. Daj spokój i mów o co chodzi. Coś cię ewidentnie trapi, a ja nie lubię, jak ładna dziewczyna się smuci - dodał po chwili.

Hermiona próbowała go zbyć gadką o złym tygodniu, ale Fred nie uwierzył jej tak łatwo. Opuścili Pokątną, a Granger opowiedziała mu o swojej pracy. Weasley nie przerwał jej ani razu, a gdy skończyła, zaczął ją nawet namawiać, aby spróbowała nauczać w Hogwarcie.

- Możesz mówić co chcesz, ale jesteś świetną nauczycielką, nigdy nie zapomnę jak nauczyłaś mnie i George'a w jedno popołudnie kilku zaklęć na zaliczenie z OPCMu. Poza tym... żyje się tylko raz, prawda? Jeśli ci się nie spodoba, myślę, że w Ministerstwie i tak przyjmą cię z powrotem z szeroko otwartymi ramionami. I byliby głupi, gdyby tego nie zrobili w końcu jesteś naprawdę świetną czarownicą - zakończył z uśmiechem. Hermiona spojrzał na niego uważnie.

- Jakieś to podejrzane Weasley, że jesteś dla mnie dzisiaj taki miły - mruknęła, mrużąc oczy. A potem oboje nagle wybuchli śmiechem, przypominając sobie, że dokładnie te same słowa Hermiona wypowiedziała w piątej klasie, gdy siedzieli razem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.

Ten niespodziewany wybuch radości przerwała im jednak Angelina Johnson, która ubrana w czarną kurtkę i siwy komplet zaczęła zawzięcie machać w ich stronę. Hermiona szybko zrozumiała, że pewnie się umówili.

- Dzięki za poprawę humoru, myślę, że rzeczywiście zastanowię się nad tą pracą - rzuciła w stronę Freda. Następnie przytuliła Angelinę, która zdążyła do nich dotrzeć i szybko zostawiła ich samych, mówiąc, że się spieszy do domu.

Następnego dnia Hermiona teleportowała się do Hogsmead z cichym trzaskiem. Zawiadomiła McGonagall, że chce z nią porozmawiać, więc brama była otwarta. Jednak z każdym kolejnym krokiem była coraz mniej pewna. Może to był głupi pomysł? Może to tylko chwilowe? Może za jakiś czas wszystko powróci do normy?

Kiedy stanęła wreszcie przed wejściem do gabinetu dyrektorki szkoły, miała ochotę stamtąd uciec. Przypomniała sobie jednak słowa Freda. Wzięła więc głęboki oddech i mruknęła hasło, które dostała od profesor Minerwy. Gargulec pilnujący wejścia odskoczył w bok, a Hermiona ruszyła po schodach na górę.

Minerwa McGonagall siedziała przy swoim biurku, zapewne sprawdzając prace domowe uczniów. Jej pióro szybko śmigało po kartce i co jakiś czas kręciła głową z cichym westchnieniem. Na widok Hermiony przerwała pracę i uśmiechnęła się szeroko.

- Witam, panno Granger - powiedziała, gestem, wskazując na fotel. Przez parę minut rozmawiały o nowym odkryciu Tebraxusa McKinnona, które zostało dokładnie opisane w czasopiśmie Horyzonty Zaklęć. A kiedy skończyły, Minerwa z uśmiechem zapytała, co ją do niej sprowadza.

Hermiona wzięła głęboki wdech.

Żyję się tylko raz, jak powiedział Fred.  

- Ja, pani profesor... Chciałabym objąć posadę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.


* * *

To,  że Hermiona Granger, do tej pory piastująca najważniejsze stanowisko w Departamencie Przestrzegania Magii, porzuciła pracę na rzecz nauczania w Hogwarcie, odbiło się dużym echem w czarodziejskim świecie. Hermiona nie dziwiła się im, nie na co dzień porzuca się tak dobrą posadę. Ale kiedy Granger opuściła Ministerstwo Magii, po rozmowie z Kingsleyem, czuła się wolna.

Naprawdę wolna.

Wszystkie obawy, niechęć, znużenie... zniknęły, a zastąpiła je radość i podekscytowanie.

Przyjaciele byli zaskoczeni jej decyzją, ale bardzo ją w tym wspierali. Molly i Artur postanowili nawet urządzić dla niej małe przyjęcie w Norze.

- Jeszcze nikt z mojej rodziny nie nauczał w Hogwarcie. Ty będziesz pierwsza, Hermiono - powiedziała dumnie pani Weasley przyciskając ją mocno do piersi. Granger uśmiechnęła się ze wzruszeniem, słysząc te słowa.

W ten właśnie sposób, kilka dni później zjawiła się w Hogwarcie. Dziwnie było jej chodzić korytarzami zamku ze świadomością, że nie jest już uczennicą. Na szczęście miała przy sobie Neville'a, który był wprost zachwycony jej decyzją. Hermiona również cieszyła się z jego obecności, to że miała przyjaciela u swojego boku, było naprawdę pokrzepiające.

Pierwszy dzień nauczabua, poszedł jej bardzo dobrze. Było oczywiście kilka osób, w większości ze Slytherinu, które jej przeszkadzały, ale odebranie im kilkudziesięciu punktów zdecydowanie zamknęło im buzie.

Szczerze mówiąc, Hermiona nie spodziewała się, że tak bardzo spodoba jej się nauczanie. Ale rzeczywiście tak było. Od zawsze lubiła dzielić się wiedzą i teraz naprawdę to robiła.

Jednak po miesiącu nauczania Hermiona na swojej drodze napotkała pewien problem. Chodziło bowiem o wynalazki Weasleyów. Nie było dnia żeby chociaż jeden uczeń nie wypróbował na jej lekcji jakiegoś ich gadżetu. A Bombonierki Lesera, mimo upływu lat, wciąż nie traciły na popularności.

W piątek, tuż po lekcjach, Hermiona postanowiła wybrać się z Neville'em do Hogsmead. Jego dziewczyna, Hanna Abbott prowadziła pub pod Trzema Miotłami, więc oboje od razu skierowali się właśnie tam. Hermiona znała Hannę tylko z widzenia, jednak szybko doszła do wniosku, że jest bardzo miłą kobietą. Miała ładne blond włosy, niebieskie oczy i pyzatą buzię. Granger posiedziała z nimi trochę, póki się nie ściemniło.

Kierowała się właśnie w stronę zamku, kiedy po drodze natknęła się na Freda.

- Cześć, Hermiono! - zawołał wesoło na jej widok. Następnie zaprosił ją do sklepu Weasleyów, który razem z George'em otworzyli w Hogsmead dwa lata temu. Granger opierała się mu z początku. Chciała sprawdzić prace domowe, które zadała trzecim klasom, ale Fred jej na to nie pozwolił i zagroził, że zaniesie ją tam na rękach.

Hermiona zaśmiała się.

- No dobra, już dobra - powiedziała, podążając za rudzielcem w stronę sklepu, a potem na zaplecze. Bliźniacy urządzili tam coś w rodzaju salonu połączonego z kuchnią. Fred zdjął płaszcz z jej ramion i wyjął z szuflady butelkę Ognistej Whisky. Hermiona pokręciła stanowczo głową.

- Daj spokój, nie opiłem z tobą twojej nowej pracy i teraz chciałbym to nadrobić - odpowiedział natychmiast Fred.

Nie było go na przyjęciu zorganizowanym przez Molly. Hermiona musiała przyznać, że trochę jej go brakowało. Gdyby nie on, prawdopodobnie nigdy nie odważyłaby się na tak wielką zmianę w swoim życiu.

- Nalewaj - rzekła więc, co rozbawiło niezwykle rudzielca. 

- Gdybym powiedział ci kilka lat temu, że teraz będziemy siedzieć razem i pić Ognistą, wlepiłabyś mi z tuzin szlabanów - mruknął. Hermiona parsknęła śmiechem.

- Aż tak okrutna nie jestem, ale za to pewnie dostałbyś upiorogacka - skwitowała, biorąc łyk płynu do ust.

- No, to teraz opowiadaj, jak ci idzie nauczanie - poprosił Fred, siadając tuż obok niej.

- Byłoby lepiej, gdyby nie te wasze wynalazki. Przez was mam niemałe utrapienie w szkole - powiedziała. - W ciągu miesiąca skonfiskowałam tyle rzeczy, że nauczyłam się już na pamięć, co i jak działa. W tej kwestii niedługo będę wiedzieć tyle, co ty i George - dodała z westchnieniem.

A Fred tylko zarechotał.

Dwie godziny później, butelka Ognistej została przez nich całkowicie opróżniona. Weasley namawiał ją na kolejną, ale Hermiona była już śpiąca. Poza tym trochę kręciło się jej w głowie. Rzadko piła alkohol, więc upiła się zdecydowanie szybciej niż bliźniak.

Fred widząc, jak Granger niezdarnie zapina guziki swojego płaszcza, pomógł jej i sam szybko się zebrał.

- Nie musisz... - zaczęła Hermiona, ale Fred pokręcił głową.

- Daj spokój, to nic takiego, poza tym źle by było, gdyby twoi uczniowie znaleźli cię w jakimś rowie, prawda? - mruknął ze śmiechem. Granger spojrzała na niego z oburzeniem, ale zanim zdążyła coś odpowiedzieć, zachwiała się lekko. Fred zamknął drzwi sklepu, a  potem objął ją tak, aby się po drodze przypadkiem nie wywróciła i oboje ruszyli w stronę zamku. Hermiona oparła się głową o niego i westchnęła cicho.

- Masz bardzo wygodne ramię, wiesz?

- No cóż, takiego komplementu to jeszcze nie słyszałem - odparł szczerząc w odpowiedzi zęby. Oboje zatrzymali się dopiero pod zamkiem. Fred upierał się, że podprowadzi ją pod same drzwi, ale Hermiona zapewniła go, że da radę dojść sama.

- W takim razie idę. Jak tylko będziesz miała ochotę, wpadaj do naszego sklepu w Hogsmead. George i Katie mieszkają teraz u nas na Pokątnej, a we trójkę jest nam trochę ciasno, więc przez jakiś czas pomieszkam tutaj - powiedział. Hermiona uśmiechnęła się szeroko.

- Dzięki, z pewnością jeszcze skorzystam z twojego zaproszenia - odparła, przytulając go na pożegnanie. - Dobranoc, Fred.

Rudzielec spoglądał za nią przez chwilę, póki nie zniknęła za wielkimi drzwiami zamku.

- Dobranoc, Hermiono.

* * *

Koniec listopada był bardziej pracowity dla nauczycieli głównie dlatego, że uczniowie myśleli już tylko o świętach i ciężko było im wbić coś do głowy. Hermiona westchnęła ciężko, gdy połowa z nich użyła na jej lekcji nie tego zaklęcia, o które ich prosiła. Puściła ich zatem kilka minut wcześniej, nie widząc sensu, aby dłużej męczyć, zarówno ich, jak i siebie. Rycząc ze szczęścia, wybiegli całą gromadą przez wyjście, w którym drzwi ledwie trzymały się w zawiasach.

- To wygląda strasznie, gdy patrzysz na to z boku - skomentował dzikie wyjście Hogwartczyków Fred. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.

- Cześć! Co tutaj robisz?

- A, byłem w pobliżu, więc pomyślałem, ze wpadnę - mruknął, szczerząc zęby w uśmiechu. Hermiona uniosła z rozbawieniem brwi do góry.

- I zrobiłeś to w jakimś konkretnym celu?

- Właściwie, to tak. Nie chciałabyś się wyrwać na piwo kremowe do Hanny? - zapytał z uśmiechem, ale Granger pokręciła głową.

- Zostało mi kilkanaście wypracowań, które muszę sprawdzić - odparła. Fred wzruszył ramionami.

- Nigdzie mi się nie spieszy - powiedział, uśmiechając się wesoło. Oboje przenieśli się do jej kwatery, przy okazji zahaczając o kuchnię, skąd Fred wziął od skrzatów prowiant. Widząc jednak minę Hermiony, zapłacił im kilka sykli.

Dormitorium Hermiony wyglądało dokładnie tak, jak się spodziewał. Jedna ze ścian była cała zapełniona półkami z książkami. Niektórych nazw nawet nie wiedział, jak przeczytać. Przy oknie stało biurko ze stosem papierów. Natomiast na środku dywan, wygodna kanapa i stolik pod którym wylegiwał się Krzywołap.

Gdy Fred rozłożył cały prowiant, jaki ze sobą przytargał, na stoliku dostrzegł coś jeszcze. Niewielką szafkę, a za jej szybą zdjęcia oprawione w ramki. Na jednym z nich stała Hermiona razem z Luną i Neville'em tuż po napisaniu OWUTMów, na kolejnym Harry i Ron ściskający ją.

Jednak jego uwagę przykuło zdjęcie, na którym znajdowali się on i Hermiona na jej piątym roku. Stali obok siebie uśmiechając się szeroko. Przedziwny widok, biorąc pod uwagę, że zazwyczaj kłócili się o testowanie ich wynalazków na pierwszoroczniakach.

Hermiona próbowała sprawdzić eseje, ale przeszkadzał jej w tym Fred, który wymachiwał jej przed oczami pasztecikiem i ciastem orzechowym. Jego zamiary odniosły skutek, ponieważ Hermiona zgłodniała. Tylko, że kiedy oboje się najedli, żadnemu z nich nie chciało się wstawać z kanapy.

- To był podstęp, chciałeś mnie napchać jedzeniem żebym nie sprawdzała tych wypracowań - rzuciła ze śmiechem Granger. Fred wyszczerzył zęby.

- Naprawdę nie mam pojęcia o czym mówisz - odparł niewinnie, puszczając jej oko.


* * *

Nowy rok, Hermiona powitała szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Razem z Fredem i resztą Weasleyów spędziła go w Norze. Jednak powrotu do Hogwartu wcale nie żałowała, wręcz przeciwnie. Bardzo się z tego cieszyła.

Hermiona siedziała z Neville'em w szklarni numer trzy. Pomagała mu wyciskać sok z jakiejś rośliny, kiedy Longbottom zapytał ją o coś, co wytrąciło ją z równowagi.

- A jak tam u ciebie i Freda?

Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. U niej i u Freda?

- Uważasz, że jesteśmy parą? - odparła pytaniem na pytanie. Neville spojrzał na nią trochę zaskoczony.

- A nie jesteście? W takim razie przepraszam, ale ciągle gdzieś razem chodzicie, więc sobie pomyślałem... Ach, nieważne - mruknął i zaczął mówić coś o Hannie i o tym, że bardzo spodobała się jego babci Auguście. 

Hermiona jednak słuchała go tylko jednym uchem. Jej myśli natychmiast popędziły w kierunku Freda. W ostatnich miesiącach bardzo się razem zaprzyjaźnili. Weasley był chyba jedyna osobą na świecie, która potrafiła oderwać ją od sprawdzania wypracowań. Nawet Harry i Ron nie byli zdolni do tak wielkiego wyczynu.

Poza tym Hermiona świetnie się przy nim bawiła. Fred potrafił zamienić nudny, zimowy wieczór w coś naprawdę wspaniałego. Ale chłopak? Pokręciła zdecydowanie głową. Zresztą wydawało jej się, że jest coś pomiędzy nim i Angeliną.


* * *

Hermiona szła właśnie jednym z korytarzy na skróty do swojej kwatery, kiedy ktoś ją pociągnął za rękę. Wydała z siebie krótki okrzyk zanim została wciągnięta przez Freda do starej komórki na miotły.

- Co ty wyprawiasz?! - warknęła, patrząc na niego wściekle.

Weasley, zamiast odpowiedzieć, położył swój palec na jej usta, więc zamilkła. Przez krótką chwilę stali praktycznie przytuleni do siebie, ponieważ komórka na miotły była zdecydowanie zbyt mała na ich dwoje. Ciepły oddech Freda na skórze przyprawił Hermionę o gęsią skórkę. 

Gdy Filch nareszcie minął ich kryjówkę, narzekając i opluwając jadem jakiegoś urwisa, Hermiona natychmiast opuściła składzik na miotły, a Fred zaraz za nią.

- Chyba nigdy nie znudzi mi się jego denerwowanie - powiedział rudzielec, krztusząc się ze śmiechu.

Granger spojrzała na niego tak ostro, że przez chwilę Fred sądził, że będzie chciała wlepić mu szlaban. Hermiona nie była tego dnia zbytnio w humorze. Wstała lewą nogą no i wkurzył ją pewien dzieciak, który wylał na nią jakąś cuchnącą, niebieską maź.

Rudzielec zatrzymał się nagle i spojrzał na zegarek.

- Cholera, przepraszam cię, Hermiono, ale umówiłem się z Angeliną, a ona zabije mnie, jak się spóźnię! Wpadnij do mnie wieczorem! - zawołał jeszcze i już go nie było.

Hermiono spoglądała za nim przez chwilę rozdrażniona. Ostatnio ciągle gdzieś chodził z Johnson. Nie żeby coś... Tak tylko...

Zbliżała się północ, kiedy ktoś załomotał do drzwi i Granger podniosła się z westchnieniem z łóżka, aby je odtworzyć. Sprawcą okazał się nie kto inny niż Fred.

- Myślałem, że do wpadniesz do sklepu, więc czekałem, a ty się nie pojawiłaś - powiedział z wyrzutem wchodząc do środka. Hermiona wzruszyła ramionami.

- Ja... Mam dzisiaj naprawdę zły dzień i źle się czuje... Może jutro... - odparła. Fred spojrzał na nią uważnie i położył jej rękę na czole. - Rzeczywiście, jesteś cała rozpalona - mruknął po chwili fachowym tonem. A potem, mimo jej usilnych protestów, zaniósł ją do łóżka, przykrył po uszy ciepłym kocem, poprawił poduszkę i usiadł na krześle obok. Hermiona posłała mu ciepły uśmiech.

- Jesteś moim aniołem, wiesz? - zapytała sennie przymykając powieki.

- Nie, to ty jesteś moim, Granger - odparł szeptem.


* * *

Dzięki interwencji Freda oraz kilku eliksirom, które przyniósł od pani Pomfrey, Hermiona w przeciągu kilku dni zaczęła czuć się o wiele lepiej. Rudzielec przychodził do niej często, ponieważ nie chciał, aby od razu po chorobie wychodziła na dwór. Dlatego też po skończonych przez Hermionę lekcjach, robili coś w jej pokoju. Raz grali w gargulki, potem w eksplodującego durnia, a jeszcze innym razem Hermiona czytała na głos Fredowi swoją ulubioną książkę. Oboje świetnie się przy tym bawili, ponieważ Weasley zawsze umiał jakoś żartobliwie skomentować dany moment opowieści, przez co oboje pękali później ze śmiechu.

Czas mijał bardzo szybko. Styczeń i luty minął w okamgnieniu, Hermiona nawet nie miała pojęcia kiedy. Jej życie kręciło się teraz wokół dzieciaków, długich pogawędkach z Neville'em w czasie posiłków, odwiedzaniem Hanny, z którą bardzo się w ostatnim czasie zaprzyjaźniła no i oczywiście spotkaniach z Fredem.

To było dziwne, ale czuła, że dzień spędzony bez niego jest dniem straconym. Świetnie się przy nim czuła, umiał ją rozbawić, jak nikt inny. Naprawdę cieszyła się, że jest tak blisko niej.

Tego dnia Hermiona siedziała na poddaszu Magicznych Dowcipów Weasleyów. Bliźniak urządził tam sobie coś w rodzaju mieszkania, tak jak zrobili to razem z George'em na Pokątnej. Granger czekała właśnie na Freda, kiedy usłyszała potężny huk. Spojrzała w stronę skąd dochodził hałas i parsknęła śmiechem, widząc rozłożonego na podłodze Weasleya.

- No wiesz co? Może byś mi pomogła, a nie się śmiejesz - powiedział z wyrzutem rudzielec. Hermiona uśmiechając się, ruszyła w jego stronę. Wyciągnęła rękę, aby pomóc mu wstać, ale on wyszczerzył zęby i pociągnął ja na dół tak, że Hermiona upadła wprost na niego.

- Idiota - szepnęła, kręcąc z politowaniem głową. A potem zamilkła nagle, nie mogąc oderwać się od jego oczu. I wtedy Fred zrobił coś czego się nie spodziewała. Nawet o tym nie myślał, po prostu to zrobił. Pocałował ją.

Był w tym pocałunku pewien ogień, jakby oboje chcieli zrobić to od bardzo dawna. Hermiona nie była w stanie powiedzieć ile to trwało.

Dzień, godzinę, miesiąc?

Wszystko nagle przestało być ważne. Liczyli się tylko oni.

Ale wtedy oboje usłyszeli głos Angeliny dobiegający ze sklepu. Fred złapał Hermionę za rękę, widząc, jak się zrywa.

- Poczekaj... - szepnął, ale Hermiona go nie posłuchała. Złapała swój płaszcz i czapkę, a potem szybko wybiegła z pokoju.


* * *

Od ich pocałunku minął tydzień. Bardzo długu tydzień podczas którego Hermiona nie robiła nic innego niż myślenie o Fredzie Weasleyu. Próbowała się zająć czymś, co uwolniłoby jej myśli od rudzielca, ale on wciąż powracał, jeszcze bardziej natrętny niż wcześniej. Czuła, że naprawdę wpadła po uszy.

Hermiona szła powoli przez ulicę Pokątną w stronę sklepu Weasleyów. Obiecała Molly, że zaniesie George'owi i Katie ich ulubione ciasto. Zdążyła w ostatnim momencie, ponieważ właśnie zamykali sklep.

- Wybieracie się gdzieś? - zapytała Hermiona z delikatnym uśmiechem. Katie pokręciła głową.

- Nie, wracamy do domu - odparła, patrząc łakomym wzrokiem na ciasto, które wzięła od Hermiony. Szatynka zmarszczyła brwi.

- Och, to nie mieszkacie już nad sklepem? - zapytała zdziwiona. Oboje spojrzeli na nią zaskoczeni. Hermiona nie mogła tego zrozumieć. Przecież Fred powiedział, że właśnie dlatego mieszka w sklepie w Hogsmead... Bo George i Katie...

- Nie mieszkamy tam od listopada, Hermiono - mruknął George, który spoglądał na nią wymowie, bo chyba zrozumiał o co jej chodzi. Dlaczego Fred zamieszkał w sklepie w Hogsmead, tak blisko niej zresztą, skoro jego brat i Katie wcale nie mieszkali na Pokątnej?

- A Angelina? Myślałam, że ona... - zaczęła, ale rudzielec pokręcił głową, tym razem z szerokim uśmiechem. - Są przyjaciółmi, Hermiono. TYLKO przyjaciółmi - zaakcentował. Granger wpatrywała się w niego przez dobrych kilka sekund, nim George klepnął ją w ramię i dodał:

- Idź do niego.

Hermiona przytuliła go mocno do siebie, tak samo uczyniła z Katie, która w dalszym ciągu spoglądała pożądliwe na trzymane ciasto w dłoniach i szybko pobiegła przed siebie.

Teleportowała się w Hogsmead tuż przed sklepem Weasleyów, ale nie zastała tam nikogo. Tak samo zresztą w Trzech Miotłach, ani nigdzie indziej. Trzęsąc się lekko z zimna, rozglądała się gorączkowo wokół, zastanawiając się, gdzie się podział, kiedy usłyszała jego głos:

- Hermiono? - zapytał cicho, w rękach trzymał jakieś pudło. Granger spojrzała na niego z mocno bijącym sercem.

- Rozmawiałam właśnie z George'em... Zamieszkałeś tutaj dla mnie, prawda? - szepnęła ze łzami w oczach. Fred postawił pudło na ziemię. Nie musiał odpowiadać, wiedziała, że tak właśnie było.

Hermiona złapał go za rękę, a on poczuł, jak jego całe ciało zamiera. Jeszcze nigdy w życiu nie bał się tak bardzo, jak wtedy. Myśl, że mógłby ją stracić była gorsza niż wszystko. Ale Hermiona uniosła po chwili wzrok i spojrzała mu w oczy.

- Właśnie sobie uświadomiłam Fred, że zakochałam się w totalnym idiocie - powiedziała z błyszczącymi oczami.

A on się tylko uśmiechnął.


________________________________
Dawno nie pisałam nic o Fredzie i Hermionie odkąd zakończyłam Ścieżkami Uczuć, więc bardzo cieszę się, że udało mi się naskrobać miniaturkę o tej parze. Mam nadzieję, że się spodoba. :) A tak poza tym... Uwierzycie, że już koniec wakacji? Kiedy ten czas tak szybko zleciał?

24 komentarze:

  1. O matko! Jesteś niesamowita! Ta miniaturka pobiła na głowę chyba wszystkie inne! Jest świetna! Często zastanawiałam się, dlaczego Rowling związała Hermionę z Ronem. Przecież oni do siebie zupełnie nie pasowali. A Ty tak idealnie przedstawiłaś ta zażyłość między Fredem a Hermioną, że jestem pod wrażeniem. W dodatku to jak Weasley poświęcił się dla naszej panny Granger przeprowadzając się do Hogsmade... No po pros tu, aż się czasem zastanawiam, jak Ty to robisz, że wymyślasz takie świetne rzeczy? :-)
    Mam nadzieję, że już wkrótce pojawi się jakaś nowa miniaturka, bo już się nie mogę doczekać ;-)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Cathleen
    PS. Mówiłam Ci już, że to właśnie Ty przekonałaś mnie do miniaturek, które zwykle omijałam szerokim łukiem? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że Ron i Hermiona do siebie nie pasują. Zawsze byłam za parą Harmione, dopiero kilka lat temu pokochałam pairing Fred i Hermiona. :D
      Strasznie się cieszę, że cię do tych miniaturek przekonałam. Ja sama podchodziłam do nich bardzo sceptycznie. A teraz żałuję, że nie zaczęłam pisać ich wcześniej, naprawdę! ;)
      Trochę nad tą miniaturką siedziałam i fajnie wiedzieć, że moja praca komuś przypadła do gustu. Wielkie dzięki za komentarz, nawet nie wiesz jak bardzo mnie ucieszył, droga Cathleen. <3
      Buziaki! ♥

      Usuń
  2. Wspaniałe.
    Nic dodać nic ująć.
    Fred i Hermiona w twoim wydaniu wyglądają tak, jakby byli ze sobą od samego początku. To takie słodkie, że Fred w pewnym sensie się dla niej poświęcił. Zmienił miejsce zamieszkania dla jednej, jedynej dziewczyny...
    Ach, no tak. Ani się obejrzysz, a już do szkoły. Straszne.
    No nic. Pozdrawiam i życzę weny!

    aurum

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podoba.
      Pozdrawiam ciepło. ;*

      Usuń
  3. Cudowna miniaturka. Taka ciepła i przyjemna aż chciałoby się żeby ich losy potoczyły się tak naprawdę.
    Gratuluję pomysłu.
    S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja z kolei dawno nie czytałam historii o tej dwójce. Pozostał nawet pewien niedosyt. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie to super, sama dawno nie rozglądałam się za czymś do poczytania o fremione.
      Niedosyt często pojawia się po przeczytaniu miniaturek. Uważam, że taki ich już urok w końcu nie są to kilkunastu/kilkudziesięciu rozdziałowe opowiada.
      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
  5. Uwielbiam fremione a ta miniaturka jest genialna. Obyś jeszcze coś o nich napisała:>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że miałam napisać o Fredzie i Hermionie tylko tą jedną miniaturkę. Ale do głowy wpadło mi kilka fajnych pomysłów na inne krótkie teksty właśnie z parą fremione, więc myślę, że oboje jeszcze się tutaj pojawią.
      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
  6. Piękna, bardzo przemyślana miniaturka. Nie jestem może jakąś wielką fanką Fremione ale twój tekst mi się podoba. Ma w sobie coś co sprawia, że nie można się od niego oderwać i po dotarciu do końca zdecydowanie chce się więcej.
    Ah no i końcówka - bardzo mi się podoba. Idealnie pasuje do tej dwójki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, fajnie, że miniaturka przypadła ci do gustu.

      Usuń
  7. Jedna z najlepszych miniaturek o Fredzie i Hermionie jaką kiedykolwiek czytałam !

    OdpowiedzUsuń
  8. CUDOWNE! *_* Nie przepadam za miniaturkami, ale Twoje uwielbiam, zapraszam do siebie. :)
    http://hermionaandfred.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna miniaturka :) Podoba mi się, że mięło tam kilka miesięcy, a nie jak zwykle w takich miniaturkach zaledwie kilka dni ( lub nawet 1 hahah)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobało. :D
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  10. o.0 świetny tekst �� A co do Freda :3333 x3 x3 Mój Skarb!! Mój!! Golumb ja XD pozdro dla kumatych �� Dobra już na poważnie... Naprawde wyszło ci to świetnie i poprostu cudeńko :* Czekam na kolejne miniaturki
    ~Kleksara

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham Fremione! <3 Świetna miniaturka. Wręcz urocza! Rowling, zmień Rona na Freda. A Astorię na Lunę. *.*

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham Fremione! <3 Świetna miniaturka. Wręcz urocza! Rowling, zmień Rona na Freda. A Astorię na Lunę. *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. moja ulubiona miniaturka fremione:)!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

^