(02) Serce króla



Ragnar usiadł na ziemi i rękami zaczął rwać małe źdźbła trawy. Jego wzrok wędrował po całym obozie. Wmawiał sobie, że po prostu pilnuje, czy jego ludzie nie obijają się i pracują. Ale było to jawne kłamstwo.

Szukał Lagherty. Oczywiście, że szukał Lagherty.

Dostrzegł ją chwilę po tym, jak wyszła ze swojego namiotu. Jasne blond włosy miała uplecione w warkocze, które zbierały się w kucyka na czubku głowy. Wyglądała na zmęczoną, nawet z tak sporej odległości Ragnar był w stanie to dostrzec. Pocierała palcami czoło jakby miało to pomóc jej się obudzić.

Ten gest towarzyszył jej nieustannie po urodzeniu Gidy, a potem Bjorna. Z rozczuleniem patrzył wtedy, jak mimo zmęczenia była gotowa opowiedzieć ich dzieciom kolejną historię o Thorze i jego Mjolnirze, o kolejnej karze Lokiego.

Ragnar zacisnął mocno zęby. Wspomnienia z czasów, gdy prowadzili razem farmę, zalewały jego umysł.

On, Lagertha, Bjorn i kochana Gida.

Byli razem.

Byli tacy szczęśliwi.

Lagertha... tak często się wtedy śmiała. I uśmiechała. Tylko i wyłącznie dla niego. Gdy była na niego zła była w stanie nieźle poturbować go tarczą, czy wylać na niego wiadro lodowatej wody. Zawsze była z nim szczera i mówiła co myśli.

Był szczęściarzem. Cholernym szczęściarzem, że to właśnie jego wybrała, a nie Rollo. Że to właśnie jego pokochała.

Jemu oddała swoje serce. Serce... które potem okrutnie podeptał i złamał. 

Dlaczego tyle czasu zajęło mu dostrzeżenie tego, że popełnił błąd? Dążenie do władzy i obsesyjna chęć posiadania synów przysłoniły mu oczy.

A potem... 

A potem nie było już odwrotu. 

Lagertha zgięła się nagle w pół. Z daleka dobiegł go jej krzyk pełen bólu. Natychmiast zerwał się z miejsca i ruszył w jej stronę.

Czas oczekiwania w całości wypełnił modlitwami. Do swoich bogów, ale też i chrześcijańskiego Boga, a także każdego innego. Błagał, aby nie odbierali Laghercie tego dziecka.

Zdawało się, że minęły wieki, nim Bjorn w końcu wyszedł z namiotu i z zaciśniętymi wargami tylko pokręcił głową na jego nieme pytanie.

Ragnar zacisnął mocno ręce w pięści, a potem ruszył za swoim synem do środka. Chciał być silny dla Lagherty. Ale gdy zobaczył ją taką bezbronną, z bólem wypisanym na twarzy, całą umazaną krwią zmieszaną ze łzami, serce stanęło mu na moment. To nie było jego dziecko, ale... czuł się jakby było. Jakby znowu był dzień, w którym dowiedział się, że Lagertha poroniła i ich syn zmarł.

- Wiedziałam, że nie będę mieć więcej dzieci. Zostało mi to przepowiedziane już dawno temu. Ale naprawdę sądziłam, że uda mi się oszukać los - szepnęła Lagherta spękanymi wargami.

Ragnar ukląkł za nią i zaczął głaskać ją po włosach, nie mogąc powstrzymać łez.

Jedyne czego pragnął najbardziej na całym świecie, to ulżyć jej w bólu. Odebrać go i nie pozwolić, aby zniszczył jeszcze bardziej jej już i tak złamane serce.

Ale nie potrafił.

Jedyne co mógł zrobić, to trzymać ją mocno w swoich ramionach i nie pozwolić, aby została sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

^