[24] Autorytet

Fandom: Harry Potter
Postać: Frankie II Longbottom
Rodzaj: miniaturka, one-shot

~
Wszystko, co w życiu zrozumiałem, zrozumiałem tylko dlatego, że kocham.

Lew Tołstoj



- Kto jest moim autorytetem? 

Na to pytanie wśród moich kolegów padły przeróżne odpowiedzi. Alan Rickors, bo świetnie zagrał w ostatnim meczu... Selina Corwes, wynalazczyni bardzo dobrego specyfiku na pryszcze... Słysząc je, mam wrażenie, że nawet nie wiedzą, co oznacza słowo autorytet. Ale ja wiem. I dla mnie jest nim mój tato. Nie jakiś piosenkarz, nie kolejny zawodnik quidditcha, a mój tato. Neville Longbottom. 

Wiele czasu spędziłem w Świętym Mungu. I nie dlatego, że jestem chory. A dlatego, że moi dziadkowie przebywają tam już od kilkudziesięciu lat. I już zawsze będą. Stracili rozum przez tortury śmierciożerczyni Bellatrix Lestrange podczas I Wojny Czarodziejów. Często odwiedzałem ich z tatą. Myślę, że to właśnie tam, w rażącym bielą pokoju, nauczyłem się rzeczy, które ukształtowały mnie człowiekiem jakim obecnie jestem. 

Wiara. 

To coś, co zawsze pojawia się w oczach taty, kiedy patrzy na rodziców. Ja też jej się nauczyłem. 

Mój tato nie mógł poznać dostatecznie swoich rodziców, mimo częstego przebywania z nimi. Los zadrwił z niego w okrutny sposób. Być tak blisko osób, które się kocha i nawet nie móc z nimi porozmawiać, powiedzieć im, że się ich kocha i usłyszeć to samo w odpowiedzi. Ponieważ żyją tylko ich ciała. 

Nie doznał ich miłości, ponieważ moich dziadków nie było z nim, kiedy stawiał pierwsze kroki, zaczynał wypowiadać swoje pierwsze słowa. Wiem, że moja prababcia bardzo się starała. Ale czasami nieważne, jak wielkiego wysiłku dokona druga osoba, to nie wystarczy. Nie wystarczy, aby zapomnieć o tej wielkiej dziurze w sercu, którą nosi się, zanim jeszcze człowiek zdążył zrozumieć, co ona tak naprawdę oznacza.  

Odwaga. 

Mój tato nigdy nie lubił mi opowiadać o tym co się wydarzyło tyle lat temu, gdy cały czarodziejski świat trawiła wielka wojna. Na początku bardzo mnie to denerwowało, jako jego syn chciałem poznać wszystko z jego strony, a nie z kart podręcznika. Ale później dopiero pomyślałem, że pewne rany zostają z człowiekiem na całe życie i nigdy się o nich nie zapomina. 

Powiedział mi kiedyś, że nie jest żadnym bohaterem i nienawidzi, gdy ktoś tak o nim mówi. Że walczył po prostu u boku swoich przyjaciół, dla nich i dla wolności. A więc tato... to że się za niego nie uważasz, nie zmieni tego ile dokonałeś i ile poświęciłeś. I nawet jeśli tego nie znosisz, w myślach zawsze będę cię właśnie tak nazywał. Bohaterem. 

Łzy. 

Tato zawsze powtarzał mi, że nie powinienem wstydzić się łez. To ważna lekcja dla nas wszystkich. Łzy są ludzkie. To namacalna forma niektórych uczuć, które kłębią się w naszych sercach. Nikt z nas nie jest niezniszczalny ani nieśmiertelny. Posiadamy moc, to prawda, ale ona nie zmienia tego, że wciąż tak naprawdę jesteśmy tylko... ludźmi. 

Miłość. 

Wychowano mnie w niej od małego. Doznałem jej tak dużo... i jestem tak bardzo wdzięczny, nawet wtedy, gdy nie do końca potrafię to okazać.  

Dlatego właśnie...

Dziękuję.

Frank zgiął drżącymi palcami kartkę, którą trzymał w dłoniach, a potem wziął głęboki oddech i spojrzał prosto na swojego ojca. 

- Mam na imię Frank Longbottom. I jestem dumny z tego, że jestem twoim synem, tato.

___________________

Robiłam porządki w swoich tekstach, a ten był tylko zalążkiem z trzema zdaniami, którego bardzo nie chciałam usuwać. Udało się go dokończyć. Podbudowała mnie świadomość, że po tak długim czasie wciąż umiem się wczuć w klimat Harry'ego. To największy znak, że nigdy nie opuści mojego serca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

^