[21] Zapomnienie




Fandom: Harry Potter
Pairing/postacie: Harmione/Harmony, Harry Potter i Hermiona Granger
Rodzaj: miniaturka, one-shot


~
...i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. 
przysięga małżeńska 


Harry siedział przy stole, czytając Proroka Codziennego, co stało się już niejaką tradycją przed pójściem do pracy. Śniadanie, składające się z kanapek z dżemem i serkiem, przygotował już wcześniej, ale czekał z jedzeniem aż Hermiona się obudzi.

Sen nigdy nie przychodził mu z łatwością. Wiązało się to z jego nawykiem odkładania wszystkich dręczących go problemów i myśli przez cały dzień, co mściło się na niego nocą, powodując, że nie mógł tak łatwo zasnąć.

Często ludzie mówili, że to niezwykłe, jak potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach, niepotrzebnie się nie zadręczać. Ale tylko Hermiona wiedziała, że to nie prawda. Tylko ona wiedziała, że to wszystko odbija się na nim w nocy, kiedy był najbardziej bezbronny.

Pamiętał, jak na początku ich związku, próbował to przed nią ukryć. Nie chciał żeby niepotrzebnie się tym przejmowała. Ale to była Hermiona. Hermiona, która znała go, jak własną kieszeń. Oczywiście, że o tym wiedziała. Od tamtej pory, zawsze przed pójściem spać, wyciągała z niego to, co w nim siedzi. Wysłuchiwała jego zmartwień i dawała mu rady, czasami tylko ściskała jego rękę, dodając mu w ten sposób otuchy. Gdy zmarł Artur, razem z nim nie zmrużyła nawet oka. Gdy zmarła dziewczyna, której nie udało mu się uratować podczas jednego z zadań aurorskich, pocieszała go mimo swojego zmęczenia. Gdy zamartwiał się wyjazdem Albusa na studia we Francji, złamanym sercem Lily, czy swoją kłótnią z Jamesem, zapewniała go że wszystko będzie dobrze, tak długo, póki sam w to nie uwierzył.

Zegar wskazał godzinę siódmą trzydzieści, gdy Harry skończył czytać artykuł Ginny, podsumowujący tegoroczne Mistrzostwa Anglii w Quidditchu. Zgadzał się każdym jej słowem. Słyszał wiele zarzutów pod adresem Weasley, że jako była trenerka Armat z Chudley, wyjątkowo ich faworyzuje w swoich artykułach, ale były to bzdury wyssane z palca. Armaty, choć nie wygrały pierwszego miejsca, zachwyciły swoją determinacją, poprawą gry o sto osiemdziesiąt stopni, niebanalną strategią i niespodziewanymi zwrotami akcji, które widzowie oglądali z wypiekami na twarzy. Całą drużyną wykonali świetną robotę i należały im się pochwały.

Hermiona obudziła się dopiero jakieś pół godziny później. W niedbale zawiązanym białym szlafroku oraz sterczących z kucyka włosach, wkroczyła do kuchni i uśmiechnęła się na widok nietkniętych kanapek na stole.

- Zawsze ci powtarzam żebyś nie czekał na mnie ze śniadaniem, a ty i tak to robisz - powiedziała, kiwając z westchnieniem głową. Harry pocałował ją w czoło na dzień dobry. 

- Tyle razy już ci mówiłem, że to z dość samolubnego powodu. Przy tobie zawsze smakują lepiej - zaśmiał się w odpowiedzi.

- Jak sądzisz, dlaczego tak jest? Może to te moje rozczochrane włosy tak wpływają na twój apetyt, co? - zapytała próbując zachować poważny ton, ale nie udało jej się i parsknęła śmiechem.

- Pewnie masz rację - odparł, szczerząc zęby.

Talerz z kanapkami i kubki z kawą szybko zostały opróżnione. W międzyczasie Hermiona relacjonowała Harry'emu najnowsze odkrycie, którego dokonał Albus wraz ze swoją przyjaciółką, dotyczącą dziedziny Numerologii. Nie wszystko dokładnie rozumiał, mało znał się na Numerologii, ale nie przeszkadzało mu to w byciu dumnym ze swojego najmłodszego syna.

O godzinie dziewiątej Hermiona zaczęła zbierać się do pracy, a Harry, właściwie już przy wyjściu z domu, przypomniał sobie, że nie ma na ręku swojego zegarka, który wiele lat temu dostał od Artura Weasleya jako prezent na swoje siedemnaste urodziny. Wrócił się natychmiast do sypialni, gdzie położył go na szafce nocnej, ale nigdzie nie mógł go znaleźć.

- Hermiono, widziałaś mój zegarek? - zapytał głośno.

- Wsadziłam go do twojej szuflady!

Zgodnie z jej słowami, Harry szukał tam, nawet dwa razy, ale nigdzie go nie było. Zajrzał więc jeszcze do półki Hermiony i dopiero tam go dostrzegł, schowanego do białego pudełka. Musiała z przyzwyczajenia schować do siebie, pomyślał, zakładając go szybko na rękę. Następnie zszedł na dół i jeszcze zanim wyszedł z domu, zatrzymał się przy Hermionie, która stała przy dużym lustrze i zakładała na uszy kolczyki.

- Masz na dzisiaj jakieś plany?

- Tak, mówiłam ci, że robimy z Ginny babski wieczór. - Harry zmarszczył brwi.

- A czy ten wasz babski wieczór nie był przypadkiem w sobotę? - zapytał. Hermiona przerwała czesanie włosów i zmarszczyła nos, zastanawiając się. A potem walnęła się ręką w czoło.

- No tak, przecież masz rację! Chyba wciąż jeszcze się nie zbudziłam. Może zaserwuję sobie jeszcze jedną kawę. A ty natychmiast wychodź bo spóźnisz się do pracy - odpowiedziała, całując go w usta na pożegnanie.


* * *

Harry siedział na fotelu z nogami założonymi na biurku w swoim gabinecie. Próbował znaleźć w sobie jakąś wewnętrzną siłę, aby zająć się w końcu stosami raportów, które piętrzyły się na jego biurku i zaczynały niebezpiecznie chwiać się przez swoją ilość. Ale ta siła była zbyt trudna do odszukania, wyjątkowo dobrze się ukryła. Przez to wszystko tylko zgłodniał. 

Harry dumał właśnie nad tym, co zjadłby na obiad, gdy do jego gabinetu wpadł ktoś, nie kłopocząc się pukaniem. Potter natychmiast zaczął zdejmować nogi z biurka, ale wyszło mu to bardzo marnie. Nie dość, że się stuknął to jeszcze wywalił wszystkie raporty na podłogę. 

- A babcia martwiła się, że może za bardzo przemęczasz się w tej pracy, tato - usłyszał śmiech, który mógł należeć tylko do jego ukochanej córki. Nie zważając na nic, Harry natychmiast podniósł się z siedzenia i ruszył mocno przytulić do siebie Lily Lunę. 

Czarne włosy miała zawiązane czerwoną wstążką w kucyka na czubku głowy. Okrągły brzuszek był już całkiem dobrze widoczny mimo obszernego swetra, wydzierganego przez Molly, z literką L na środku. 

- Co tutaj robisz? Przecież miałaś być u Rolfa i Luny - powiedział oglądając ją sobie z każdej strony. Lily Luna zaśmiała się. 

- Zachowujesz się jakbyś nie widział mnie z dziesięć lat, a nie dwa tygodnie - skomentowała zachowanie Harry'ego, całując go w policzek. 

- Dwa tygodnie, a zobacz, jak twój brzuch urósł! Lada moment, a ten mały zawodnik quidditcha zaraz będzie z nami. Wciąż tak kopie?

- Oj kopie, jak szalony. Upodobał sobie szczególnie godziny poranne, gdy śpię, jak zabita. - zaśmiała się. - Jestem w Londynie bo dziewczyny urządziły mi małe przyjęcie z okazji narodzin małego. Poza tym potrzebowałam trochę oddechu od tych wszystkich ziół i naparów, w których tak bardzo lubuje się moja teściowa. 

- A jak podróż? Chyba nie teleportowałaś się, ani nie używałaś świstoklika? 

- Och nie, oczywiście, że nie! Raz spróbowałam, ale miałam takie mdłości, że póki nie urodzę, nie mam zamiaru próbować tego ponownie. Przyjechaliśmy pociągiem. To tylko trzy godziny, zawsze to jakaś odmiana. Lorcan zajmował mnie całą drogę, opowiadając, jak będzie z Jamesem, Lysandrem i Albusem ćwiczył nasze dziecko. Okazało się, że planują je zamienić w jakiegoś małego gangstera. - powiedziała z westchnieniem. - Na szczęście jasno mu wyłożyłam, że wtedy porachuję mu wszystkie kości. No, a teraz ubieraj się tato, zabieram cię na obiad.

Posiłek zjedli na Pokątnej, a potem kupili sobie kilka czekoladowych pączków i spacerkiem zaczęli przemierzać ulice Londynu.

Harry nie mógł powstrzymać się od zerkania na Lily Lunę, gdy tak szli. Była jego jedyną córką przez co automatycznie stała się jego oczkiem w głowie. Wciąż nie mógł uwierzyć, jak czas szybko leciał do przodu. Wydawało się, że zaledwie kilka dni temu, ściskał mocno rękę Hermiony, gdy jego mała córeczka torowała sobie drogę na świat. Wycierał nosek Lily Luny, gdy okropnie się przeziębiła. Pocieszał, jak tylko potrafił, gdy chłopak złamał jej serce. I prowadził ją do ołtarza, gdzie czekał Lorcan Scamander, wpatrzony w nią, jak w obrazek.

Była tak bardzo podobna do Hermiony, że gdyby nie te czarne włosy, które po nim odziedziczyła, mogłaby robić za jej młodszą wersję.

- Halo? Tato? Słuchasz mnie w ogóle? - zaczęła machać mu rękę przed oczami. Harry potrząsnął głową i uśmiechnął się przepraszająco.

- Przepraszam, zamyśliłem się na chwilę.

- Mówiłam właśnie, że James wpadł na jeszcze lepszy pomysł odnośnie swojego ślubu z Lenny. Chce, aby odbył się na miotłach, trzydzieści stóp nad ziemią - powiedziała ze śmiechem, obserwując, jak Harry krztusi się pączkiem.

- Czy Eleonore o tym wie? I co ważniejsze, czy Celestyna o tym wie? - zapytał.

Eleonore, narzeczona Jamesa, była wnuczką słynnej piosenkarki Celestyny Warbeck. Razem z Molly Weasley, która była wprost przeszczęśliwa, gdy dowiedziała się, że jej ulubiona wokalistka wejdzie do rodziny, od kilku tygodni snuły plany ślubu. Szykowały iście królewską imprezę. Harry na własne oczy widział, jak Molly zapisała drobnym maczkiem dwa notesiki z listą dań, które zostaną podane podczas imprezy.

- Och, tak, Lenny wie. Właściwie byłam przy tej rozmowie, gdy James zaproponował ten pomysł. Wyglądał identycznie, jak ty, gdy mama wróciła po tygodniu do domu i zobaczyła, że cała nasza trójka jest chora - zaśmiała się. - Ale na szczęście jestem dobrym rozjemcą, wystarczyło, że trochę nagadałam na Jamesa, a potem nieśmiało podsunęłam, że najwyżej wyczarują jakąś platformę, na której Eleonore zaśpiewa ze swoją babcią. Teraz muszą tylko przekonać do tego Celestynę i Molly. I szczerze zaczynam wątpić, czy wyjdą z tego żywo.

Harry podzielał opinię swojej córki. Nie martwił się jednak tylko o życie swojego najstarszego syna i synowej, ale o życie ich wszystkich. Celestyna Warbeck i Molly Weasley, połączone we wspólnym celu, stanowiły iście wybuchową mieszankę. Popsucie planów, które w najdrobniejszych szczegółach ustalały od tylu dni po prostu nie mogło skończyć się dobrze. Ale nie pozostało mu nic innego, jak przygotować się na tą nadchodzącą, wielkimi krokami, katastrofę.

- Tato, a jak ma się Krzywołap? Zapomniałam zapytać się mamy, gdy dzisiaj z nią rozmawiałam - zapytała Lily Luna.

- Ach, ten kocur? Nawet mi o nim nie wspominaj. Mam wrażenie jakby przeżywał drugą młodość. Czasami bolą mnie plecy, jak za długo posiedzę na kanapie i muszę się schylić, a on skacze po całym domu i wszędzie go pełno, ewentualnie gania te biedne myszy z dzieciakami z Doliny Godryka. Ja nie wiem, naprawdę, on chyba jest nieśmiertelny. A te akrobacje to robi specjalnie żeby mi pokazać, że zdziadziałem - wymamrotał Harry.

Jego relacje z Krzywołapem były bardzo długie i skomplikowane. O ile w Hogwarcie raczej był w stosunku do Harry'ego obojętny, to po tym, jak oświadczył się Hermionie, stał się jego wrogiem numer jeden. Chowanie bielizny, wskakiwanie na łóżko i drapanie go, gdy się do niej zbliżył. Ta cwana bestia naprawdę sadziła, że go przepłoszy. Ale, choć Harry nie cierpiał tej wredoty z całego serca i czasami naprawdę miał ochotę teleportować tego kocura na drugi koniec świata, nie narzekał.

Dla Hermiony był w stanie znieść wszystko.

Nawet Krzywołapa.

 * * * 


Trzydziesta piąta rocznica ślubu.

Właściwie oboje, już po pierwszym roku małżeństwa, umówili się, że będą je organizowali na przemian. Uznali, że będzie to sprawiedliwie i obejdzie się bez problemu kolidowania zorganizowanych przez nich niespodzianek.

Tym razem wypadała kolej Harry'ego.

Z każdym rokiem coraz trudniej było wymyślić coś specjalnego na tę okazję. Zawsze starali się, aby kolejne rocznice różniły się od siebie. Przez pierwszych kilkanaście lat, kiedy byli jeszcze młodzi i pełni życia, starali się, aby były szalone i niezwykłe. Takie, które wspominali potem z wypiekami na policzkach. Ale z biegiem lat robili się coraz starsi i mieli coraz mniej ochoty na zwariowane i huczne świętowanie. Nie potrzebowali fajerwerków, ważne było spędzenie tego czasu razem.

Zbliżała się godzina piętnasta, co oznaczało, że Hermiona miała wrócić dopiero za dwie godziny. Harry miał już wszystko przygotowane na dzisiejszą okazję, więc rozsiadł się w salonie i z uśmiechem przyglądał się zdjęciom porozwieszanym na ścianach.

Ich ślub odbył się piętnastego kwietnia. Pamiętał, jak bardzo wyczekiwał tego dnia. Jednocześnie straszliwie bał się, że zjedzą go nerwy i ze stresu zrobi coś głupiego. Ron śmiał się, że jeśli najdzie go ochota uciec sprzed ołtarza, połamie mu wszystkie kości.

Ale nic takiego się nie stało.

Gdy ubierał garnitur, ostatni raz starał się przygładzić sterczące włosy, a Molly składała mu mokre pocałunki na czole i mówiła do niego synu, był spokojny. Nawet wtedy, gdy ojciec Hermiony prowadził ją do ołtarza.

Ogarnął go całkowity, błogi spokój.

Hermiona miała zostać jego żoną.

Tylko to się liczyło.

Nie zawsze było kolorowo i przyjemnie. Mieli swoje kłótnie, mieli swoje ciche dni, ale prawda była taka, że nie umieli długo się na siebie gniewać.

Ich związek nie był idealny. Potrafili zranić się słowami. Mieli swoje wady, swoje racje, których kurczowo się trzymali. Nie łatwo szło im się na kompromisy.

Gdy na świat przyszły dzieci, James, Albus i Lily, i z każdym dniem stawali się coraz starsi, nie obyło się bez wielu łez i krzyków. Ich życie było pełne problemów, z którymi nie zawsze sobie radzili. Ale byli razem, wspierali się i kochali. A to było najważniejsze.

Harry był tak pochłonięty swoimi myślami, że nie usłyszał, kiedy Hermiona wróciła do domu. Jego podstępna żona wykorzystała tę sytuację i przestraszyła go, wyskakując z kanapy.

Harry zareagował błyskawicznie i pociągnął śmiejącą się Hermionę w swoją stronę. Próbowała się wyrwać, przez co oboje sturlali się z kanapy i plackiem upadli na podłogę. Hermiona natychmiast próbowała wstać z podłogi i uciec Harry'emu, ale jej na to nie pozwolił.

- Czeka cię za to kara - szepnął, składając kolejne pocałunki na jej ciele.

Hermiona zaśmiała się głośno.

- Ale twoja niespodzianka! Nie jest zbyt późno? Przytrzymali mnie trochę dłużej w pracy... - zaczęła, ale Potter natychmiast zamknął jej usta pocałunkiem.

Dłużej więc nie oponowała.

Hermiona mocno trzymała go za ręce, gdy przemierzali błonia. Hogwart był ledwie widoczny pod osłoną czarnego płaszcza nocy. Gwiazdy, usiane na niebie, oświetlały im drogę. 

Harry poprowadził ją pod rozłożysty, wielki dąb, pod którym stale przesiadywali, gdy wrócili, aby ukończyć swój siódmy rok nauki. To właśnie wtedy się do siebie zbliżyli, to właśnie wtedy ich przyjaźń zaczęła przeradzać się w coś innego. Coś nowego, ale równie pięknego.

Wyjęli z koszyka, który Harry wcześniej przygotował, niewielki koc i kilka paczek ich ulubionych ciastek z kawałkami włoskich orzechów. Następnie ułożyli się wygodnie na trawie, a Harry wtulił twarz w loki Hermiony. 

- Kocham cię, wiesz? - szepnęła, ściskając jego dłoń. 

Wiedział. Oczywiście, że wiedział. 

Nie chcieli wracać. Ale zaczął powoli wstawać świt i był to znak, że czas już na nich. Zebrali swoje rzeczy i pomachali Neville'owi, który który stał przy wejściu do zamku i patrzył na nich z uśmiechem. 

- Musimy się trochę pospieszyć, Artur kazał nam nie spóźnić się na dzisiejszy obiad - szepnęła Hermiona. 

Harry kiwnął głową, ale uśmiech... uśmiech zamarł mu na twarzy. 

Artur. Artur Weasley. 

Mężczyzna, który był dla nich, jak ojciec. 

Mężczyzna, który od kilku lat już nie żył. 




* * *

Ronaldowi wystarczyło właściwie tylko jedno spojrzenie na swojego najlepszego przyjaciela, aby stwierdzić, że coś strasznie trapi Harry'ego. Potter nigdy nie był otwartą księgą, zawsze wszystko chował głęboko w sobie. Ale teraz... Tak jakby ta jego wewnętrzna, szklana osłona rozsypała się na miliony kawałeczków, pozostawiając go samego i bezbronnego. Właśnie to powstrzymało go od głupiego komentarza, który właśnie cisnął mu się na usta.

Weasley poruszył się na kanapie, aby zrobić miejsce Harry'emu. Dokonanie tego nie obyło się bez głośnego syku i gwałtownego wciągnięcia powietrza do płuc. Eliksiry, które przyrządziła mu Parvati i które potem wypił, krzywiąc się niemiłosiernie, nie zaczęły jeszcze działać, przez co złamana noga wciąż bolała, jak diabli.

- Stary, coś się stało? - zapytał, gdy Potter zajął wreszcie miejsce obok niego. Widział, jak ze sobą walczy. Zmarszczki na jego twarzy zrobiły się przez to jeszcze większe i bardziej widoczne.

- Hermiona. Ona... myślę, że coś się z nią dzieje - szepnął. Bał się wypowiadać to na głos, ale taka była prawda.

Ron natychmiast wyprostował się na siedzeniu

- Mów, co się dzieje, natychmiast - powiedział Ron, wpatrując się w niego z wyczekiwaniem.

Harry wziął głęboki wdech i zakrył twarz, pokrytymi licznymi bliznami, dłońmi. A potem mu powiedział. Powiedział o tych drobnych rzeczach, jakie Hermiona zapominała, a na które wcześniej tak naprawdę nie zwracał uwagi. Nie mógł sobie wybaczyć, że przeoczył takie oczywiste szczegóły. Przecież ona zawsze miała doskonałą pamięć. Jak inaczej spamiętałaby te wszystkie informacje?

Zwlekał cały dzień zanim z nią o tym porozmawiał. Chciał zobaczyć jej reakcję, gdy pojawili się w Norze na obiedzie i nie zobaczyła tam Artura Weasleya. Obserwował, jak marszczy brwi, a potem dociera do niej, że Artur nie żyje już od dobrych kilkunastu lat. Jego nadzieje na to, że po prostu się przejęzyczyła, że miała na myśli któregoś z pozostałych Weasleyów, pękła w jednej chwili, jak bańka mydlana.

W domu znaleźli się dopiero wieczorem. Harry zwlekał, jak tylko mógł ze zdjęciem butów i kurtki. Ale przecież nie mógł robić tego w nieskończoność.

- Harry, wszystko w porządku? Cały dzień jesteś jakiś dziwnie cichy - powiedziała Hermiona wyglądając z salonu. Harry zacisnął mocno szczękę, a potem ruszył w jej stronę i złapał mocno za ręce.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że coś złego się z tobą dzieje? Że zapominasz różne rzeczy? - zapytał, nie mogąc pozbyć się oskarżającego tonu z głosu. Hermiona zamarła, poczuł, jak jej ręce zaczynają się trząść.

- To nic takiego - odparła, wyrywając mu się. Nie mógł powstrzymać złości, jaka go ogarnęła na te słowa.

- Nic takiego? Kogo próbujesz oszukać - mnie, czy siebie? - zawołał waląc pięścią w ścianę. - Hermiono zapomniałaś, że Artur Weasley nie żyje!

Po jego słowach cały dom pogrążył się w ponurej ciszy. Hermiona usiadła na kanapie, a potem nie mogąc się powstrzymać, zaczęła płakać. Harry przymknął na chwilę powieki, a następnie ruszył w jej stronę i klęknął przed nią. Drobne ręce Hermiony położył sobie na policzkach i spojrzał na nią, sam z trudem próbując zachować spokój.

- Powiedz mi wszystko. Kiedy to zauważyłaś? - poprosił cicho. Hermiona pociągnęła nosem.

- Trzy miesiące temu. Nie sądziłam, że to coś poważnego. Miałam wtedy pełne ręce roboty w pracy, zresztą przecież nie jestem już najmłodsza. Sądziłam, że to wszystko przez przemęczenie i wiek. Kupiłam sobie eliksir na poprawę pamięci i przez cały ten czas wszystko było w porządku. Brałam go regularnie i nawet nie sądziłam, że muszę się czymś martwić, bo więcej żaden zanik pamięci mi się nie przytrafił. Ale w tym tygodniu... znów się zaczęło, a eliksir nic nie pomógł... - jej szept był prawie niesłyszalny. Harry przytulił ją mocno do siebie.

- Umówię nam, jak najszybciej, wizytę w Świętym Mungu. Dobrze? I nie martw się, choćby nie wiem, co się stało, przez cały ten czas będę przy tobie, Hermiono - powiedział. Łzy spływały po jego policzkach, ginąc za kołnierzem koszuli.

Ron siedział nieruchomo wciąż próbując przetrawić wszystko, co powiedział mu właśnie przyjaciel. Czuł się jakby ktoś wbił mu drzazgę w sam środek jego serca. Kochał Hermionę, jak siostrę i nie mógł znieść myśli, że coś złego mogło się z nią dziać.

Weasley zmusił Harry'ego, aby na niego spojrzał.

- Harry... nawet jeśli okaże się, że to coś naprawdę poważnego... Musisz być dla niej kurewsko silny, rozumiesz? - zapytał. Potter przełknął ślinę.

- A co jeśli nie dam rady?

- Dasz radę, bracie. Oczywiście, że dasz radę. Jesteś najsilniejszym człowiekiem na świecie. I jakakolwiek będzie diagnoza, będziesz przy niej, będziesz ją pocieszał i nie pozwolisz się załamać.

Ron miał rację. Bez względu na wszystko, nie odstąpi jej nawet na krok.


* * *


Harry stał przy drzwiach, za którymi leżała Hermiona na oddziale w Świętym Mungu i starał się głęboko oddychać. Poprosił Uzdrowiciela żeby to jemu najpierw przekazał, jakie są wyniki badań. Tak strasznie bał się jej o tym powiedzieć... ale wiedział, że to musi być on. Nikt inny.

Powoli otworzył drzwi. Hermiona leżała na łóżku przykryta białą kołdrą. Harry wsunął się powoli na wolne miejsce obok niej i zaczął głaskać jej przyprószone już lekko siwizną włosy.

Nie wiedział ile minęło czasu, ale w końcu otworzyła oczy i po wyrazie jego twarzy rozpoznała, że zna wyniki.

- I co? Powiedz mi, Harry - szepnęła, odnajdując jego dłoń. Potter przełknął z trudem ślinę.

- To Zapomnienie, Hermiono - odparł po długiej chwili milczenia.

Poczuł, jak przez to jedno wypowiedziane zdanie, ich całe dotychczasowe życie, rozpadło się na milion drobnych kawałeczków.

Zapomnienie było chorobą podobną do zaklęcia Obliviate. Osoba, której dotknęła, zaczynała powoli zapominać różne rzeczy, aż w końcu całkowicie traciła swoją pamięć. Były eliksiry, które pomagały spowolnić ten proces, ale nie leczyły z tej choroby.

- Harry... a co gdy... gdy przyjdzie dzień, w którym zapomnę o nas? O naszej miłości? - zapytała Hermiona drżącym głosem, jej oczy przepełnione były bólem.

Harry ucałował delikatnie jej powieki.

- Nie martw się, Hermiono. Ja będę pamiętał za nas oboje.


____________________________

8 komentarzy:

  1. Świetne :D Uwielbiam szczęśliwych (mimo wszystko) H&H

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo! Wpadłam na tego bloga dzisiaj i po mojej głowie krąży jedno zasadnicze pytanie: gdzie jest przycisk subskrypcji? : P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy to usunęłam go, bo i tak praktycznie nikt tutaj nie zagląda, ale skoro tak, to jednak go dodam z powrotem. :D

      Usuń
    2. Jej, dziękuję! <3

      Usuń
  3. Cześć!
    Z tej strony administratorki Katalogu Granger. Zapewne wiesz, że w ostatnim czasie blogosfera upada i ciężko jest zyskać nowych czytelników w erze Wattpada. Jednak są autorki, które mimo tego publikują nowe rozdziały swoich opowiadań. Jedną z nich jesteś Ty i chciałybyśmy docenić Twoją pracę i zaangażowanie, reklamując Twojego bloga w nowej akcji Katalogu Granger zatytułowanej "Co nowego u Granger?". Mamy wielką nadzieję, że dzięki niej grono Twoich czytelników się zwiększy i dzięki temu będziesz miała ogromną motywację do pisania i tworzenia.
    Gratulujemy wytrwałości!

    Pozdrawiamy,
    Katalog Granger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, jestem zaskoczona! Dziękuję bardzo! ♥

      Usuń
  4. Aizhalmer (nigdy nie pamiętam jak się to pisze...) magiczny... Fajnie.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

^